Ucichły strzały w północnej Macedonii. Jednak to nie koniec walk, jakie rozgorzały na nowo w czwartek. Władze w Skopje poinformowały, że ostrzał wiosek Slupczane i Vaksince na północy kraju, w których prawdopodobnie ukrywają się albańscy partyzanci, został przerwany tylko na najbliższą noc. W tym czasie cywile będą mogli się ewakuować. Dziś rano armia macedońska ponowi ofensywę.
Istnieją tymczasem uzasadnione obawy, że ostrzał kryjówek rebeliantów pociągnie za sobą ofiary w niewinnych ludziach. To dlatego, że wielu z nich nie reaguje na ostrzeżenia władz i pozostaje w domach. Iskrą zapalną trwających drugi dzień starć był czwartkowy atak albańskich partyzantów, którzy zastrzelili dwóch macedońskich żołnierzy a jednego uprowadzili. Władze w Skopje twierdzą, że atak na patrol przeprowadzili partyzanci z samozwańczej albańskiej Narodowej Armii Wyzwoleńczej (UCK). Po śmierci żołnierzy Macedończycy nakazali ewakuację mieszkańców 11 wsi w rejonie miasta Kumanowo. Jednocześnie dowództwo armii macedońskiej zaapelowało do rebeliantów o złożenie broni. Wokół Kumanova wprowadzono godzinę policyjną, obowiązującą od zmroku do świtu. Z kolei separatyści wezwali prezydenta Macedonii, Borisa Trajkovskiego, do rozmów, których celem ma być zapobieżenie rozlewowi krwi, a nawet wojnie domowej. Według przedstawiciela macedońskiej armii atak na macedońskich żołnierzy nastąpił po tym, jak wracali oni z rutynowego patrolu w rejonie granicy z Kosowem. W pobliżu Kumanova, 35 km na północ od Skopje, patrol został zaatakowany przez Albańczyków. W ubiegłym tygodniu w ataku albańskich rebeliantów na macedoński patrol w pobliżu wsi Vejce przy granicy z Kosowem, zginęło ośmiu Macedończyków - 4 żołnierzy i 4 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. Był to pierwszy incydent od czasu gdy macedońskie siły bezpieczeństwa opanowały trwającą miesiąc rewoltę zbrojną Albańczyków, wypierając ich pod koniec marca z bunkrów i innych umocnień w górzystym terenie północnej Macedonii. Po pogrzebie członków macedońskiego patrolu w kilku miastach doszło do anytalbańskich wystąpień. W Bitoli, drugim pod względem wielkości mieście w Macedonii, tłum zniszczył kawiarnie i sklepy należące do Albańczyków.
Konflikt zbrojny w Macedonii rozpoczął się w połowie marca. Wywołany został przez albańskich separatystów z Kosowa, którzy rozpoczęli od ataków na macedońskie wioski leżące blisko granicy. Później doszło do walk wokół przygranicznego miasta Tetovo, które zamieszkują głównie Albańczycy. Separatyści domagają się jego przyłączenia do Kosowa. Organizacja albańskich separatystów rości sobie prawo do reprezentowania wszystkich macedońskich Albańczyków. Według najbardziej wiarygodnych danych, Albańczycy stanowią w Macedonii od 25 do 35 proc ludności. Od wybuchu starć, z rejonu konfliktu uciekło już ponad 20 tysięcy osób.
foto EPA
02:05