W ciągu roku nasze pensje wzrosły aż o 8,1 procent. Takie oficjalne dane opublikował Główny Urząd Statystyczny. To bardzo zaskakujące informacje, bo ekonomiści spodziewali się wzrostu przeciętnego wynagrodzenia o niecałe 5 procent, tak jak to było w poprzednich miesiącach.
Niestety, podwyżek na takim poziomie nie widać w naszych kieszeniach. Ekonomiści zastanawiają się, co spowodowało, że statystyki GUS-u są aż tak optymistyczne. Część ekspertów uważa, że duże znaczenie miała w tym przypadku podwyżka płacy minimalnej, która od 1 stycznia wzrosła o 114 złotych.
To jednak by nie wystarczyło. Statystyki zafałszowało jeszcze coś. Mogła być to na przykład jakaś duża podwyżka w jednej z wielkich firm lub wypłata premii - na przykład takiej, jaką miał dostać szef Narodowego Centrum Sportu Rafał Kapler.
Teraz więc wzrost pensji spowolni i wróci do 4 procent. Pozostanie więc mniej więcej na tym samym poziomie co inflacja, która od dawna zżera nasze pieniądze.