Potrzeba zapoznania się z systemem ubezpieczeń ludności Bantustanu oraz sposoby walki z epidemią gorączki krwotocznej - to cele wyjazdu do RPA grupy dyrektorów kas chorych oraz zastępcy Głównego Inspektora Sanitarnego. Tak uważa Andrzej Trybusz, szef GIS-u, który broni idei zasadności wyjazdu. Jego zastępca Seweryn Jurgielanic, uczestniczący w wyjeździe, ma jednak stracić stanowisko. Jego odwołania żąda minister Łapiński.
Zdaniem Andrzeja Trybusza wyjazd Seweryna Jurgielańca był poznawczo ciekawy, ponieważ w RPA występuje wiele groźnych, egzotycznych chorób zakaźnych typu gorączka krwotoczna czy malaria, których boją się Polacy.
Przy dzisiejszych, szybkich migracjach samolotowych, możliwość zawleczenia niebezpiecznej choroby zakaźnej na obszar naszego kraju nie jest wcale wykluczona. Przyjrzenie się, w jaki sposób prowadzi się leczenie, może być ciekawym doświadczeniem - dodaje Trybusz.
Seweryn Jurgielaniec zupełnie inaczej tłumaczy swój wyjazd „Trybunie”. Można tam przeczytać, że do RPA pojechał zapoznać się ze sposobem finansowania szpitali. Jak widać mnożą się ważne powody, dla których ten wyjazd był niezbędny.
Te tłumaczenia nie przekonują jednak ministra zdrowia. Rzeczniczka resortu zapewniła, że Seweryn Jurgielaniec będzie odwołany, choć jeszcze jutro Mariusz Łapiński wysłucha jego wyjaśnień. Na dywanik do Ministerstwa Zdrowia wezwano też dyrektorów kas chorych, uczestników afrykańskiego szkolenia.
Przypomnijmy: wyjazdem do RPA 30 osób zainteresowali się posłowie z SLD i opozycji. W kuluarach Sejmu krążyła plotka, że jest on sponsorowany przez dwa zagraniczne koncerny farmaceutyczne. Uczestnicy wyjazdu tłumaczą się, że organizatorem szkolenia było niemieckie Towarzystwo Kształtowania Stosunków Ubezpieczeniowych. Kto jednak finansował ten „ciekawy poznawczo” wyjazd nadal nie wiadomo.
foto Archiwum RMF
21:10