Zarząd Stoczni Szczecińskiej złożył wczoraj do sądu wniosek o upadłość. Rano stoczniowcy ze Szczecina po raz kolejny zgromadzili się na terenie swojego zakładu, by spotkać się z prezesami.
Wiadomo już, że tą spółką będzie ASS, która jako jedyna działająca w holdingu, nie przyniosła w ubiegłym roku strat. Wczoraj stoczniowcy mieli odpowiedzieć zarządowi, czy godzą się na upadłość zakładu, czy nie.
Komitet protestacyjny stoczni nie zajmie jeszcze jednak stanowiska w sprawie upadłości zakładu. Wczoraj podczas kolejnego już wiecu prezes holdingu stoczniowego Andrzej Stachura zobowiązał się, że do czwartku przedstawi załodze plan uruchomienia produkcji i ewentualnych zwolnień.
Ponowne przyjęcia do pracy zależą od banków, które mają dać zlecenia i kredyty na dokończenie budowy statków: Jeśli banki powiedzą, że finansują tylko sześć zleceń, to zatrudnienie jest nieduże. Jeśli banki powiedzą, że 11 – tak, jak było rozpatrywane – to zatrudnienie jest od razu dwa razy większe. Jeśli banki pod gwarancje rządowe dadzą finansowanie dla statków, które są jeszcze nie rozpoczęte, to w tym momencie, zatrudnienie może być jeszcze większe od tego, które jest dzisiaj.
Do bezpośredniego uruchomienia produkcji potrzeba teraz 5 mln dolarów. Gdyby te pieniądze stocznia otrzymała, za trzy tygodnie można byłoby zwodować kolejny statek. Stoczniowcy najbardziej obawiają się zwolnień.
Możliwe, że byli szefowie Stoczni Szczecińskiej trafią za kratki - powiedział
Prokurator Krajowy, Karol Napierski. Potwierdził w ten sposób wcześniejsze informacje szefa MSWiA na temat rychłych aresztowań wśród byłych członków zarządu Stoczni Szczecińskiej i holdingu Porta Holding S.A.
Ma to związek ze śledztwem, które na początku maja wszczęła Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Wątpliwości prokuratury budzą umowy kupna-sprzedaży zawierane przez firmę z innym podmiotem gospodarczym. Śledztwo ma wyjaśnić także kwestie pożyczek udzielanych przez Stocznię.
foto Archiwum RMF
06:20