Mamy mniej płacić za gaz, bo Rosja obniża wyśrubowaną cenę dla Polski. Wielkość obniżki jest tajemnicą, ale prezes PGNiG oświadczyła, że cena importu rosyjskiego gazu spadnie o więcej niż 10 procent. Polska firma gazowa PGNiG płaciła Gazpromowi najwięcej ze wszystkich znaczących odbiorców w Europie. Cena ta znacząco przekraczała 500 dolarów za 1000 metrów sześciennych, czyli o sto kilkadziesiąt dolarów więcej niż wynosi średnia europejska stawka importu surowca z Rosji.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Upraszczając, PGNiG sprzedaje gaz odbiorcom w kraju taniej, niż go kupuje. Ponieważ cena dla Polski odbiegała od cen dla innych krajów oraz od trendów światowych, polska firma zaskarżyła Rosjan do Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie. Ubiegała się też Urzędzie Regulacji Energetyki o kolejne podwyżki.

Nie wiadomo jaka jest skala obniżki. Wiele wskazuje ma to, że może chodzić o mniej więcej 10 procent. Prezes PGNiG mówiła jednak jedynie, że obniżka będzie znaczna. Wzbraniała się przed podawaniem jakiejkolwiek liczby mówiąc, że wniosek musi najpierw trafić do URE i zostać zatwierdzony. Grażyna Piotrowska-Oliwa ujawniła natomiast, że w negocjacjach z Rosjanami uzyskaliśmy tyle, ile od nich żądamy w arbitrażu.

Ważne jest też to, że umowa ma obowiązywać od kwietnia zeszłego roku i Gazprom zapłaci nam co najmniej kilkaset milionów dolarów wyrównania za droższy gaz dostarczony od tego czasu. Część tych zysków ma pójść na inwestycje m.in. w łupki, reszta właśnie ma pozwolić na obniżki cen dla odbiorców.

Nowa formuła


Podobnie jak inni importerzy w Europie PGNiG płaci za rosyjski gaz według zapisanej w wieloletniej umowie formuły cenowej, wiążącej cenę gazu z ceną ropy naftowej. Nowe porozumienie ma formę aneksu do kontraktu. Aneks ten zawiera poprawioną formułę cenową, która zawiera nie tylko elementy oparte na notowaniach ropy, ale też nowy element, oparty na notowaniach rynkowych gazu.

"Nowe warunki cenowe Kontraktu jamalskiego odzwierciedlają zmiany, jakie zaszły na europejskim rynku gazu w ostatnich latach" - napisano w komunikacie PGNIG.

Kontrakt jamalski nadal obowiązuje do 2022 roku włącznie, a ilość rocznego importu to 10,2 mld m3 rocznie. Gazprom zaznacza, że aneks nie narusza zasady take-or-pay, oznaczającej że trzeba płacić za zakontraktowany bezwarunkowo gaz, nawet jeśli się go nie odbierze.

Szef eksportu Gazpromu Aleksander Miedwiediew zaznacza: "to ważny krok do odbudowania konkurencyjności długoterminowych kontraktów PGNiG". Rosjanie zauważają też, że to był ostatni poważny konflikt cenowy Gazpromu z odbiorcami w Europie.

Polska, której własne wydobycie zaspokaja ledwie trzecią część zapotrzebowania, ma niewielkie możliwości importu z innych kierunków, skazana jest zatem na dostawy z Rosji. W sytuacji, gdy ropa jest bardzo droga, a ceny gazu w Europie nie rosły albo rosły dużo wolniej niż ropy, inni odbiorcy; w Niemczech, Francji, Włoszech, ale także np. w Turcji, uzyskali już od Rosjan obniżki.

Ostatnio ceny dla Polski oderwały się bardzo znacząco od średnich cen sprzedaży Gazpromu. Do tego podrożał dolar. Niedawno PGNiG ujawniło, że w ciągu roku koszty importu zwiększyły się aż o połowę! Tym samym cena zakupu płacona Rosjanom, stała się znacząco wyższa niż regulowane ceny sprzedaży w Polsce, a firmę gazową ratują znacznie niższe koszty produkcji gazu w Polsce.

Dla ratowania bilansów PGNiG zmniejszyło import gazu z Rosji do najniższego poziomu dopuszczonego w umowach zatwierdzonych przez rząd w Warszawie. W lutym zaskarżyło też Gazprom do Sądu Arbitrażowego w Sztokholmie, żądając obniżki cen.

Co w zamian?


Zdaniem części ekspertów można przypuszczać, że ustalenia zapadły nie tylko pomiędzy firmami, ale na bardzo wysokim szczeblu, zaś Rosjanie uzyskali coś w zamian.

Według różnych spekulacji ustalenia mogą dotyczyć importu ropy z Rosji do Polski albo przyszłego importu energii elektrycznej z budowanej elektrowni jądrowej w Okręgu Kaliningradzkim, ewentualnie kwestii dotyczących produkcji gazu z polskich łupków.