W starostwie powiatowym w Radomsku w województwie łódzkim wrze. Na pracowników urzędu padł blady strach odkąd funkcję starosty przejął jeden z miejscowych liderów SLD. Słowa "czystka" i "donos" są wszechobecne, mnożą się zwolnienia dyscyplinarne, choć szef powiatu tworzy nowe prawo - czytaj: łamie prawo.
Starosta tłumaczy swe działania podejrzeniami o łamanie prawa lub oszczędnościami. Paradoksalne jednak to sam starosta nie przestrzega prawa.
Np. w ramach robót publicznych powinno zatrudniać się bezrobotnych, ale w starostwie tak nie jest. Złodziejswto. Kradnie się najbiedniejszym robotę sprzed nosa po to, by zatrudnić osoby, którym się ta praca nie należy - mówi jeden z radomszczańskich bezrobotnych.
Starosta Michał Deszcz przyznaje się zresztą do błędu i zapowiada zwrot otrzymanych z urzędu pracy pieniędzy. Starostwo opłaci również składki ZUS, za osoby, które nie były bezrobotne.
W starostwie od kilku miesięcy nie ma skarbnika, bez którego nie da się wziąć kredytu. Mimo to starostwo zaciągnęło pożyczkę, naruszono dyscyplinę finansów publicznych, a po 2 mln. zł nie ma już śladu. Ten kredyt został już skonsumowany na potrzeby starostwa - mówi Deszcz.
Przez kilka miesięcy urzędowania starosta popełnił tyle błędów, że SLD rozważa nawet pomysł cofnięcia mu swojej rekomendacji.
Foto: Archiwum RMF
08:30