Protesty ruchu Okupuj Wall Street wymykają się z pod kontroli. Każdego dnia policja zatrzymuje setki osób w całych Stanach Zjednoczonych. Pokojowe manifestacje coraz częściej kończą się bijatykami na ulicach. Pod "oburzonych" z Wall Street podłączają się także inne grupy zawodowe.
Na ulicach można spotkać juz nie tylko młodych niezadowolonych Amerykanów, którzy jako pierwsi rozpoczęli protesty, ale pielęgniarki, nauczycieli czy weteranów. Weterani wracają do domu i stwierdzają, że nie mamy dostępu do właściwej opieki medycznej i nie ma dla nas miejsc pracy. Mamy trudności z uzyskaniem dostępu do edukacji, jaką nam obiecano. Martwię się, jak będę w stanie wykarmić moją córkę i w jaki sposób poślę ją na studia. Jestem więc tutaj jak każda inna osoba, domagając się ekonomicznej sprawiedliwości dla nas wszystkich - mówił pewien mężczyzna korespondentowi RMF FM Pawłowi Żuchowskiemu.
Eksperci twierdzą, że tej fali protestów nie da się już powstrzymać. Dla wielu koczowanie na ulicach to już sposób na życie. Dobrze zorganizowane namiotowe miasteczka przyciągają ofiarodawców. Na koncie ruchu jest już grubo ponad pół miliona dolarów.