Polska oczekuje, że po wejściu do UE różnica między unijnymi dotacjami i składką członkowską będzie od razu znacząco wyższa od pomocy UE, która napływa do Polski przed integracją. Polscy negocjatorzy przystąpili dziś w Brukseli do batalii o pieniądze z unijnej kasy czyli negocjacji w dziale "finanse i budżet".
Dziś UE przekazuje Polsce około 1 mld euro rocznie, zaś składka członkowska ma wynosić co najmniej 2,5 mld euro, zatem poprawa pozycji finansowej netto wymagałaby rocznych transferów z unijnej kasy do Polski powyżej 3,5 mld euro.
Polska podtrzymała stanowisko, że chce przez pierwsze 5 lat wpłacać zredukowaną, stopniowo rosnącą składkę. UE zaproponowała system zwrotu nadpłat, gdyby okazało się, że Polska początkowo wpłaca więcej niż jest zdolna "odzyskać" z unijnej kasy. Tymczasem unijne fundusze zaczną napływać do Polski dopiero kilka miesięcy po integracji (np. dopłaty bezpośrednie dla rolników będą dopiero w drugim roku członkostwa w UE).
Główny negocjator Jan Truszczyński jednoznacznie nie odrzucił propozycji rekompensat. Podkreślił bowiem, że choć wydaje się, że korzystniejszy dla Polski jest system zredukowanej składki, Polska będzie jeszcze analizować obie możliwości. Truszczyński przyznał, że sprawy budżetowe rozstrzygną się dopiero na końcu negocjacji, wraz ze ściśle powiązanymi z nimi warunkami objęcia polskiego rolnictwa unijnymi dotacjami i funduszami, z których Unia wspiera swe ubogie kraje i regiony.
15:45