"Polskie prawo jest fatalne. Nie sprawdza się teoria Karola Marksa, który mówił, że ilość przechodzi w jakość. Nie przechodzi. Ilość wyprodukowanego prawa powoduje, że to prawo jest coraz gorsze, dziurawe jak ser szwajcarski" – mówi w rozmowie z Krzysztofem Berendą i Bogdanem Zalewskim profesor Robert Gwiazdowski, szef Centrum im. Adama Smitha. "Największym problemem są koszty pracy. Przedsiębiorcy chcieliby zatrudniać pracowników. Problem polega tylko i wyłącznie na tym, że koszty pracy są idiotycznie wysokie” – dodaje.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Robert Gwiazdowski, szef Centrum im. Adama Smitha: A dlaczego zrzucać na kogokolwiek albo na cokolwiek winę? Upadłość to jest rzecz normalna w gospodarce rynkowej.
Krzysztof Berenda: Czy to znaczy, że nasza gospodarka jest w tak dobrym stanie i nasze prawo jest tak cudowne...?
Nie, nie, nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Polskie prawo jest fatalne, z resztą nie tylko polskie, ale polskie w szczególności. Nie sprawdza się - wbrew temu, co by niektórzy mogli chcieć - teoria Karola Marksa, który mówił, że ilość przechodzi w jakość. Nie przechodzi, więc ilość wyprodukowanego prawa powoduje, że to prawo jest coraz gorsze, dziurawe jak ser szwajcarski, ale to w cale w przeciwieństwie do sera nie jest zaletą tego prawa, tylko jego wadą. Prawo jest fatalne.
Krzysztof Berenda: A ma Pan jakiś przepis wybrany, który jest taką największą barierą, największą przeszkodą dla przedsiębiorców, który powinien zniknąć natychmiastowo?
Największym problemem są koszty pracy. Przedsiębiorcy doskonale wiedzą, że bogactwo narodów bierze się z pracy. Oni by chcieli zatrudniać pracowników, żeby u nich pracowali, żeby ich firmy się rozwijały. Problem polega tylko i wyłącznie na tym, że koszty pracy są tak idiotycznie wysokie, że trudno znaleźć dobrego pracownika, jeżeli z jego wynagrodzenia, które jest skłonny zapłacić pracodawca, trzeba zabrać tak dużo, żeby oddać panu ministrowi w postaci zaliczki na PIT, składki na NFZ i na wszystkie pozostałe składki odprowadzane do ZUS-u.
Krzysztof Berenda: Panie profesorze, skoro wspomniał Pan podatki to w tej chwili w kancelarii premiera trwa spotkanie. Właśnie premiera z ministrami gospodarki i finansów. Wiem, że tam są dyskutowane, nazwijmy to ułatwienia w płaceniu VAT-u. Przedsiębiorcy mają mieć albo wydłużony termin płacenia VAT-u za faktury z 90 do 180 dni, albo w ogóle płaciliby podatek nie od wystawionej faktury tylko od otrzymanych pieniędzy. Które rozwiązanie według Pana jest lepsze?
Oczywiście, że najlepsza jest zasada tzw. kasowa, a nie memoriałowa. Płacimy podatek w momencie kiedy mamy rzeczywisty przychód, a nie od wystawionej faktury. Jeżeli panu premierowi Pawlakowi uda się wygrać spór z panem ministrem Rostowskim, to pan premier Pawlak ma u mnie naprawdę wspaniałe wino. Zresztą, poproszę innych przedsiębiorców, zrzucimy się dla pana premiera na takie dobre wino.
Bogdan Zalewski: Panie profesorze, ja chciałbym nawiązać do Pana bloga, którego jestem regularnym czytelnikiem. Pan napisał taki bardzo erudycyjny tekst w swoim pamiętniczku na temat podatków właśnie. Napisał Pan, że "historia jest najlepszą nauczycielką życia. Zły podatek od nieruchomości był przyczyną secesji Niderlandów od Hiszpanii, zły podatek był zresztą przyczyną wybuchu rewolucji amerykańskiej nazywanej wojną o niepodległość". A do czego może ten zły podatek doprowadzić w Polsce?
Złe podatki prowadzą przeważnie do katastrofy gospodarczej. Jak pisał Josef Schumpeter, wszystkie kwestie społeczne mają podtekst fiskalny czyli podatkowy. Jeżeli coś opodatkowujemy, to czegoś jest mniej, bo podatek ma efekt akcyzowy. Jak opodatkowujemy kapitał, mamy mniej kapitału, jak opodatkowujemy dochód, mamy mniejszy dochód. Jak opodatkowujemy pracę, mamy mniej pracy. Jak mamy mniej pracy, mamy większe bezrobocie. Jak mamy większe bezrobocie, to mamy kłopot z podatkami, bo przecież podatki płaci się od przychodów, które pochodzą z pracy i koło się zamyka.