Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo żąda wyjaśnień od Gazpromu, dlaczego rosyjski monopolista zwleka z podpisaniem kontraktu na dostawy błękitnego surowca. Chodzi o gaz, który nie trafia do Polski, bowiem dotychczasowy dostawca - firma RosUkrEnergo - został wyrugowany z pośrednictwa po styczniowej wojnie gazowej pomiędzy Rosją i Ukrainą.
Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, strona polska wysłała już kilka listów w tej sprawie. Gazprom uspokaja: procedura podpisywania krótkoterminowego kontraktu na gaz z Polską idzie zgodnie z planem. Posłuchaj relacji naszego reportera:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo niepokoi się jednak, że trwa to zbyt długo. Polsce brakuje jednej trzeciej gazu ze Wschodu, co sprawia, że nie ma jak zapełnić magazynów, które dziś świecą pustkami. Co może oznaczać zwłoka Gazpromu? Po pierwsze pokazuje, że Rosjanie w sprawie gazu wodzą nas za nos. Łaskawie zgodzili się parafować krótkoterminowy kontrakt, by uzupełnić niedobory po RosUkrEnergo, ale wątpliwa to łaska, bo to spółka od nich zależna. Do tego ustalono, że gaz z nowego kontraktu będzie droższy.
Istnieje jednak o wiele poważniejszy problem: od początku roku Polska nie otrzymuje jednej trzeciej surowca ze Wschodu. Wciąż nie mamy więc czym zapełnić magazynów, które po wojnie gazowej na linii Moskwa-Kijów świecą pustkami. A uzupełnianie zapasów miało się rozpocząć już miesiąc temu.
Jeśli dodatkowe paliwo przewidziane nową umową z Gazpromem nie dotrze do Polski, to zimą sytuacja stanie się naprawdę dramatyczna. Gazprom już teraz straszy też kolejnymi przerwami w dostawach gazu dla Europy na przełomie roku. Wtedy nawet kilkudniowa przerwa dla Polski z pustymi magazynami oznaczać będzie poważne ograniczenia w zaopatrzeniu w gaz.