Jak przekonują prawnicy, to dla frankowiczów najważniejszy dzień w tym roku. W czwartek Sąd Najwyższy w pełnym składzie Izby Cywilnej w końcu może wydać tzw. uchwałę frankową, czyli ma odpowiedzieć na 6 pytań zadanych przez Pierwszą Prezes SN w sprawie kredytów frankowych. Wszyscy zainteresowani wstrzymali oddech - werdykt może więcej zepsuć, niż naprawić.
Od czasu kiedy Małgorzata Manowska Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego skierowała do Izby Cywilnej wniosek o rozstrzygnięcie sześciu zagadnień prawnych, minęły już ponad trzy lata. W tym czasie wiele się zmieniło.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał serię orzeczeń ws. kredytów frankowych, a krajowe sądy utarły linię orzeczniczą, która z roku na rok jest korzystniejsza dla kredytobiorców, ale przede wszystkim pozwoliła nieco przyspieszyć z wydawaniem wyroków. Stąd obawy przed możliwym werdyktem, czy będzie wpisywał się w te trendy.
Najgorszy wariant, to właśnie taki, że powstanie po raz kolejny zamieszanie - mówi w RMF FM mecenas Karolina Pilawska z Kancelarii Pilawska i Zaorski.
Temperaturę wydarzenia podnosi fakt, że tzw. "starzy" sędziowie SN stracili przewagę w Izbie Cywilnej nad tzw. neo-sędziami - w marcu prezydent powołał trzech nowych. Zresztą "starzy" nie uznają statusu tych, wybranych przez neo-KRS i nie orzekają wspólnie, co może mieć wpływ na decyzję. Ten wewnętrzny konflikt jest jedną z przyczyn tak długiego oczekiwania na uchwałę frankową.
Izba Cywilna Sądu Najwyższego ma odpowiedzieć na fundamentalne, zdaniem Pierwszej Prezes SN, pytania dotyczące kredytów frankowych, które miały rozstrzygnąć spór.
Przede wszystkim chodzi o ustalenie, czy można stosować średni kurs NBP dla przeliczenia kredytu. Tego dotyczy pierwsze pytanie i za takim rozwiązaniem optuje sektor bankowy.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej na ten temat wielokrotnie się wypowiadał, również w polskich sprawach, właśnie w tym okresie trzyletnim, w którym to czekamy na uchwałę Sądu Najwyższego. I też nie ma nawet w Polsce przepisów, które umożliwiałyby zastąpienie tego kursu ustalanego przez bank kursem średnim Narodowego Banku Polskiego. Więc myślę, że tutaj na to pytanie Sąd Najwyższy odpowie, że nie ma takiej możliwości - ocenia mec. Pilawska.
Większą niepewnością obarczona jest odpowiedź na kolejne dwa pytania, które są tożsame, ale dotyczą dwóch kategorii kredytu - indeksowanego oraz denominowanego. Dociekają, czy w przypadku, jeśli nie można ustalić wiążącego strony kursu waluty, to czy można uznać, że pozostałe zapisy umowy są dalej wiążące?
W przypadku kredytu indeksowanego, który najpierw został określony w polskiej walucie, a następnie przeliczony na franka szwajcarskiego, takie rozwiązanie, nazywane odfrankowieniem, przywracałoby de facto kredyt złotowy, ale pozostawiałoby korzystne dla kredytobiorcy oprocentowanie, takie jak przy kredycie frankowym.
Natomiast przy kredycie denominowanym, w którym kwota na umowie została wskazana we frankach szwajcarskich, a następnie przeliczona na złotówki i wypłacona, takie rozwiązanie sprowadza się do przeliczenia z powrotem waluty do złotego po kursie z dnia wpisanego w umowie. Wówczas zwykle frank szwajcarski był zachęcająco tani.
W tym przypadku gdyby Sąd Najwyższy odpowiedział twierdząco, to mamy teorię odfrankowienia, która funkcjonowała w tego rodzaju sprawach w latach 2016-17. Od 2019 roku te umowy masowo są uznawane za umowy nieważne, szczególnie po wyroku w sprawie państwa Dziubak z października 2019 roku, więc to byłby odwrót tej linii orzeczniczej - komentuje mec. Pilawska.
Pytanie, co w takiej sytuacji? Czy sędziowie sądów powszechnych są związani tą uchwałą czy mogą jej nie stosować?
Tak, mogą się nie stosować - odpowiada wprost adwokatka. Sędziowie wydają swoje orzeczenia według swojego uznania, na tym polega ich niezawisłość i niezależność. W związku z powyższym mogą tej uchwały jak najbardziej nie stosować. Warto zaznaczyć, że we wrześniu 2023 roku zostały wydane trzy orzeczenia właśnie przez Sąd Najwyższy, dość niekorzystne dla kredytobiorców, którzy pozwali bank, i sędziowie absolutnie do tych orzeczeń się nie stosują i do tego, co wówczas powiedział Sąd Najwyższy. A jak będzie teraz, przekonamy się już za kilka tygodni - tłumaczy.
Pytanie czwarte jest nieco bardziej skomplikowane. Chodzi o ustalenie, czy w przypadku uznania nieważności umowy kredytowej lub jej części, powstaje jedno roszczenie wynikające z salda między bankiem a kredytobiorcą, czy powstają dwa oddzielne roszczenia.
Mogłoby się wydawać, że to absurdalny spór, ale ma to ogromne znaczenie dla określenia podstawy, od której obliczane są odsetki za opóźnienie. Najłatwiej wytłumaczyć to na przykładzie, który przytacza mecenas Pilawska.
"Bank udostępnił kredytobiorcy kredyt w wysokości 300 tys. PLN. Kredytobiorca spłacił 350 tys. PLN, zatem sąd zasądza kredytobiorcy 50 tys. PLN jako nadwyżkę ponad kapitał.
Z kolei, jeśli każdej ze stron przysługuje odrębne roszczenie, to na analizowanym przykładzie kredytobiorcy przysługuje roszczenie o zwrot 350 tys. PLN, zaś bankowi o 300 tys. PLN.
Różnica pomiędzy tymi teoriami sprowadza się w istocie do kwestii odsetek za opóźnienie (aktualnie wynoszą one 11,25 proc.) ponieważ przy teorii dwóch kondykcji (roszczeń) ich wysokość jest zdecydowanie wyższa (w analizowanym przykładzie byłaby naliczana od kwoty 350 tys. PLN, a nie 50 tys. PLN)".
A więc przyjęcie zasady dwóch roszczeń jest korzystniejsze dla kredytobiorców, i zdaniem mecenas Pilawskiej to po ich stronie powinien stanąć Sąd Najwyższy.
Kluczowe wydaje się być pytanie piąte, na które dotychczas nie poznaliśmy klarownej odpowiedzi, stanowiska nie zajął też TSUE. Dotyczy ustalenia momentu, od którego należy liczyć termin przedawnienia roszczeń banków o zwrot kapitału, i tu Sąd Najwyższy pyta, czy tym terminem powinna być data wypłaty środków.
Chodzi konkretnie o ten pierwszy moment, od którego ten termin powinien biec. Wydaje się, że konieczne byłoby tutaj zajęcie stanowiska przez Sąd Najwyższy.
Określenie tego terminu nie jest proste, koncepcji jest wiele, a TSUE uciekł od odpowiedzialności zrzucając decyzje w tej sprawie na sądy krajowe.
Uważam, że absolutnie sąd nie uzna tego terminu przedawnienia od momentu wypłaty kredytu, bo mielibyśmy do czynienia z taką sytuacją, w której te wszystkie roszczenia banków byłyby po prostu przedawnione, bo te kredyty były udzielane głównie w latach 2006-2008. Kwestia czy w ogóle Sąd Najwyższy zdecyduje się na to pytanie odpowiedzieć, a jeżeli tak, to którą koncepcję wybierze. Ja się skłaniam ku tej koncepcji, która mówi, że od momentu, kiedy pierwszy raz bank powziął wiedzę, że klient kwestionuje daną umowę kredytu, od tego momentu prawdopodobnie powinien być liczony ten trzyletni termin przedawnienia roszczeń banków - ocenia mecenas Pilawska.
Ostatnie pytanie porusza kwestię wynagrodzenia za korzystanie ze środków pieniężnych przez drugą stronę, czyli tzw. waloryzacji roszczeń, czego czasami domagały się banki. W tym zakresie TSUE już wypowiedział się trzykrotnie, zawsze oddalając roszczenia banków,
Choć pytań jest sześć, to Izba Cywilna Sądu Najwyższego nie musi odpowiedzieć na wszystkie.
Sąd Najwyższy może odpowiedzieć na część pytań, a w sprawie pozostałych może uznać, że już nie ma żadnych wątpliwości i może odmówić udzielenia odpowiedzi.
Ale czy SN wyda w ogóle tę uchwałę? Dotychczas rozprawy były odwoływane z takich powodów jak choroba sędziego czy zagrożenie Covid-19, a jak już posiedzenie się odbyło, to jedynie zawnioskowano o opinie do państwowych instytucji. Później procedowanie uniemożliwiał konflikt wewnętrzny między sędziami. Teraz jednak tzw. neo-sędziowe mają już przewagę w Izbie Cywilnej.
I jak przewiduje mecenas Karolina Pilawska, tym razem uchwała zostanie wydana.
Wskazuje na to sposób przygotowywania tego posiedzenia, te poprzednie posiedzenia nie były jawne, dziś Sąd Najwyższy zaprasza na to posiedzenie, posiedzenie jest jawne, publiczność musiała zgłosić się po wejściówki. Pojawiła się też informacja, że będzie transmisja wideo. Dotychczas tak nie było, a podejść do podjęcia tej uchwały było co najmniej kilka, a więc te przygotowania mogą świadczyć o tym, że sąd zamierza te uchwałę wydać - uważa mec. Pilawska.
Izba Cywilna Sądu Najwyższego ma zebrać się w czwartek o godz. 12:00.