Trzęsienia ziemi, epidemie, anomalie pogodowe, terroryzm zmuszają do postawienia pytania o przyszłość masowej turystyki. Po 11 września załamanie turystyki przeżyła Ameryka, dziś to już przeszłość.
Od niedzieli trwają poszukiwania zagranicznych turystów, którzy zaginęli w Azji Południowo-Wschodniej po przejściu tsunami. Wśród zaginionych są także Polacy.
Czy śmierć, jaka wielu turystów spotkała w azjatyckim raju, zmieni mapę turystyczną świata? Czy o wyjeździe na wakacje decydować będą przede wszystkim względy bezpieczeństwa i strach przed zamachami, trzęsieniami ziemi i anomaliami pogodowymi? Wątpi w to podróżnik i dziennikarz Andrzej Lisowski.
Dla nowoczesnego turysty ważna jest także cena. Wakacje w Azji są nadal stosunkowo tanie.
Swoje przeżyli już Amerykanie - 11 września 2001 roku. Szok już minął, dziś znowu podróżują, choć najbardziej lubią... Amerykę. Ulubionymi miejscami wakacyjnego wypoczynku od lat pozostają Floryda, południowa Kalifornia i Hawaje.
Jeśli wyjeżdżają za granicę, to głównie do Meksyku i na Karaiby; od początku roku 12 mln Amerykanów zwiedzało też Europę. Największą popularnością cieszyły się Hiszpania, Francja, Włochy, Wielka Brytania i kraje skandynawskie.
Zainteresowanie Europą osłabia jednak wysoki kurs euro. Amerykanie lubią też kraje azjatyckie – szczególnie Tajlandię i Chiny – i tej sympatii nie zmniejszyła epidemia SARS w Azji.