Z budżetu, czyli z wielkiej dziury, rząd będzie musiał brać pieniądze na budowę polskich dróg. Jak ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski, eksperci twierdzą, że nie będzie chętnych na kupno obligacji Krajowego Funduszu Drogowego, który miał finansować budowę dróg i autostrad w naszym kraju.
Aby pieniędzy nie było mniej niż w ubiegłym roku, KFD powinien sprzedać do końca roku obligacje na około 4-5 mld zł. Jednak w czasie kryzysu na rynku obligacji trwa walka, a instytucje finansowe mogą przebierać w ofertach, więc obligacje drogowe nie będą rozchwytywane. Prawdopodobnie te papiery infrastrukturalne nie zdobędą nabywców - przewiduje ekspert drogowy Adrian Furgalski.
Efekt jest taki, że w dwa miesiące po uchwaleniu ustawy, w której zapisano, że budowa dróg będzie finansowana nie z budżetu, a ze sprzedanych obligacji, teraz na gwałt rząd dopisuje do ustawy punkt mówiący o tym, że ewentualnie KFD zaciągnie pożyczkę w budżecie państwa. Jeśli wypychaliśmy finansowanie z budżetu do KFD, a teraz KFD może mieć problemy i może brać pożyczki z budżetu, robi się z tego galimatias - zaznacza Furgalski.
Minister finansów Jacek Rostowski zgodził się, by poręczyć za obligacje KFD, ale tylko na ten rok. Został uzgodniony plan na 2009 r. Każdy kolejny rok będzie wymagał oddzielnych uzgodnień - przyznaje minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. To oznacza dodatkową niepewność. Eksperci przewidują, że na koniec rok zabraknie funduszy i faktury za budowę dróg znów trzeba będzie przesuwać.