To krok wstecz w kwestii praw człowieka - tak przedstawiciele organizacji praw człowieka komentują decyzję belgijskiego rządu o zmianie ustawy, umożliwiającej stawianie przed sądem w Belgii osób oskarżonych o ludobójstwo, bez względu na to, gdzie zbrodnia została popełniona.
Belgia została przywołana do porządku i wraca na swoje miejsce w szeregu - tak z kolei decyzja Brukseli komentowana jest w Stanach Zjednoczonych i w Izraelu.
Krytykowana przez USA ustawa zezwalała na skarżenie i sądzenie w Brukseli zbrodniarzy wojennych za zbrodnie popełnione poza terytorium tego kraju. Jej szeroka interpretacja umożliwiała jednak nadużycia. Lewicowi ekstremiści złożyli m.in. skargi na prezydenta USA George’a W. Busha, premiera Wielkiej Brytanii Tony’ego Blaira, i Ariela Szarona – premiera Izraela.
Aby belgijskie prawo zostało zmienione, USA szantażowały Brukselę przeniesieniem kwatery głównej NATO do innego kraju i omijaniem portu w Antwerpii. Belgijski rząd w końcu uległ presji i przedstawił nowy projekt ustawy.
Zgodnie z nim domniemany zbrodniarz musi być Belgiem lub mieszkać w Belgii co najmniej od 3 lat, co praktycznie uniemożliwia ściganie za zbrodnie popełnione np. w Afryce, czy w Iraku.
Uległość Brukseli to bez wątpienia zwycięstwo Waszyngtonu. Trzeba jednak pamiętać, że przeciwnikiem świtowego mocarstwa był jeden z najmniejszych krajów w Europie.
15:00