Odbierasz w miejskim urzędzie tablice rejestracyjne, paszport albo dowód osobisty? Możesz zapłacić prowizję dla zagranicznej instytucji finansowej. Tak się stanie, jeżeli będziesz chciał zapłacić kartą.
Mieszkańców stołecznego Ursynowa wita w kasach tabliczka, że za płatność kartą doliczana jest prowizja w wysokości 1,79 procent na rzecz korporacji Mastercard. Z tym problemem zderzył się ekonomista Ryszard Petru i był zaskoczony. Postanowiliśmy więc pójść tym tropem, bo skoro nawet tak zwane "mądre głowy" są zdezorientowane, to tym bardziej my, zwykli śmiertelnicy.
Dlaczego za urzędowy dokument mamy płacić prywatnej firmie? To opłata za używanie plastiku, którą narzucają nam operatorzy kart. Płacimy ją przy codziennych zakupach w sklepach, tyle że tam jest ona wliczana w ceny. Miejskie urzędy nie mogą mieć w swoim budżecie pozycji "prowizje dla bankierów", dlatego osoby, które wolą karty od gotówki, muszą zapłacić tę prawie dwuprocentową prowizję.
Prowizja, którą musimy płacić za transakcję kartą fachowo nazywa się "opłatą interchange". To prowizja, którą sprzedawca musi płacić na rzecz operatora karty, czyli Visy lub Mastercard. Zazwyczaj jest ona wliczana w ceny wszystkich towarów.
To ta sama opłata, która zniechęca sprzedawców, kioskarzy, taksówkarzy i restauratorów do przyjmowania kart płatniczych. Za każdą transakcję sprzedawca musi bowiem z własnej kieszeni zapłacić operatorowi karty nawet 3 procent. Wielu się to po prostu nie opłaca. Dlatego w sklepach regularnie możemy natknąć się na tabliczki z komunikatem: "Płatność kartą od 10 złotych". Jeżeli opłaty interchange spadną, problem zniknie - a i ceny towarów mogą być niższe. Co ważne, opłaty interchange w Polsce są ponad dwukrotnie wyższe, niż wynosi unijna średnia, i ośmiokrotnie wyższe niż na Węgrzech czy w Finlandii.
Wysokość opłat interchange - VISA
Wysokość opłat interchange - MasterCard / Maestro
Narodowy Bank Polski powołał Zespół Roboczy ds. Opłaty Interchange. W jego skład weszli urzędnicy i operatorzy kart. Lada moment zespół ma przedstawić wspólną propozycję. Wcześniej NBP opublikował raport "Analiza funkcjonowania opłaty interchange w transakcjach bezgotówkowych na rynku polskim". Wynika z niego, że wysokie opłaty zniechęcają handlowców do akceptowania kart, a tym samym hamują rozwój obrotu bezgotówkowego w Polsce. Ministerstwo Finansów ostrzegło niedawno, że jeżeli prowizje operatorów kart nie spadną, to obniży je urzędowo.
We wspomnianym urzędzie na warszawskim Ursynowie jest jeszcze jedna rzecz, która zaskakuje. Płatności można dokonywać tylko kartami MasterCard. Visa nie jest obsługiwana. To wina wewnętrznych przepisów obu korporacji.
VISA nie dopuszcza przerzucenia opłaty prowizji na klienta, czyli na mieszkańca. Firma po prostu nie chce się chwalić wysokimi opłatami. Z tego też powodu według ratusza nie ma możliwości płacenia kartami VISA na rzecz miasta. Urząd mógłby je akceptować tylko gdyby mógł część własnej prowizji oddać tej firmie, a na to prawo nie pozwala.
Są więc dwa możliwe rozwiązania. Albo miasto postawi w urzędach bankomaty różnych sieci, albo parlament zmieni prawo i pozwoli mieszkańcom nie płacić prowizji.
W całej tej historii najdziwniejsze jednak jest to, że w Warszawie trzeba płacić prowizję, a na przykład w Gdańsku nie. Tam od 2009 roku mieszkańcy w urzędach mogą płacić zarówno MasterCard, jak i Visa. Co więcej mogą to robić za darmo. Dlaczego? Mają lepszych urzędników. Oni rozpisali przetarg, w którym wygrał bank PKO BP i to właśnie ten bank bierze na siebie wszystkie prowizje i opłatę interchange. Tak więc ani miasto nie jest stratne, ani co najważniejsze mieszkańcy. Dlaczego bankowi to się opłaca? Bo jeżeli on, nawet ze stratą będzie obsługiwał klientów, to nie zrobi tego inny bank - na przykład lokalny spółdzielczy. W związku z tym konkurent będzie słabszy, nie dostanie pieniędzy i nie otworzy sobie nowego konkurencyjnego oddziału.