Narodziny syna księżnej Catherine i księcia Williama przysporzą brytyjskiej gospodarce ok. 400 milionów funtów. To dwa razy więcej, niż pierwotnie zakładano. Sam książę też jest w sytuacji godnej pozazdroszczenia - ledwo przyszedł na świat, a już jest miliarderem.
Od 3 do 4 dni potrzebują wytwórcy pamiątek, by na półkach sklepów pojawiły się okolicznościowe kubki i talerze z datą, płcią i wagą książęcego syna. Część brytyjskich wytwórców czeka jeszcze na oficjalne ogłoszeni imienia małego księcia, by zalać rynek bardziej kolekcjonerskimi przedmiotami. Inni zarabiają już teraz. W sprzedaży są już m.in. śpiochy z napisem "Moja babcia to królowa" za dwadzieścia funtów, poduszka "Royal Baby" za trzydzieści funtów i kubek z napisem "Urodzony, by rządzić".
"Synek księcia Williama i księżnej Kate jest dziedzicem nie tylko królewskich tradycji, ale i niesamowitej fortuny. Mały spadkobierca Elżbiety II i księcia Karola w swojej skarbonce mógłby uzbierać - uwaga - nawet 3 miliardy złotych!" - wylicza dzisiejszy "Fakt". Na tę zawrotną sumę składają się m.in. dochody z zarządzania księstwem Lancaster, Kornwalii oraz królewskimi posiadłościami koronnymi, czyli tzw. Crown Estate oraz majątek dziedziczony po królowej i księciu Karolu.
Gdy syn Kate i Williama dorośnie, będzie mógł korzystać z długiej listy profitów. Chodzi m.in. o bezpłatne studia na najbardziej prestiżowych brytyjskich uczelniach, gdzie czesne przewyższa milion złotych. Książę odziedziczy też... łabędzie, które należą do majątku rodziny królewskiej tak, jak inna zwierzyna łowna.
Pierwszy syn księżnej Kate i księcia Williama urodził się w poniedziałek o godz. 17.24 polskiego czasu. Noworodek waży ok. 3,8 kg. We wtorek wieczorem rodzice po raz pierwszy pokazali go światu. Całe szczęście, że przypomina Kate - żartował książę William przed szpitalem św. Marii.