Prawie 20 osób jest zamieszanych w wyłudzenie z jednego z banków na Opolszczyźnie 53 milionów złotych. Według prokuratury to przede wszystkim przedsiębiorcy, ale także nieuczciwi bankowcy. Akt oskarżenia liczy ponad 500 stron.
Przed sądem stanie między innymi była naczelniczka wydziału kredytów w Namysłowie. Jej były szef - dyrektor oddziału prawdopodobnie uciekł za granicę, rozesłano już za nim listy gończe.
Sprawa wyszła na jaw w 1999 roku, gdy nadzór kontroli bankowej poinformował prokuraturę o drobnych nieprawidłowościach w banku. Później okazało się, że te drobne niedociągnięcia były wierzchołkiem góry lodowej.
Przedsiębiorcy z pomocą bankowców wyłudzali olbrzymie kredyty – jednorazowo nawet do miliona złotych. Metody w obydwu oddziałach banków były podobne. Przy udzielaniu kredytów nie stosowano praktycznie żadnych wymaganych procedur. Pieniądze dostawali nawet co, którzy figurowali na czarnej liście nieuczciwych kredytobiorców.
Były to dziwne sytuacje, w których wniosek złożony dzisiaj był zatwierdzany następnego dnia i dochodziło do wypłaty - mówi prokurator Roman Wawrzynek.
Jak ujawnia Wawrzynek, między przedsiębiorcami a bankowcami istniały pewne powiązania towarzysko-biznesowe, np. była pracownica banku pośredniczyła w załatwianiu kredytów, a jej wnioski zawsze rozpatrywano pozytywnie. Być może dlatego, że dyrektorem oddziału był... jej mąż.
05:50