Rząd odmawia publikacji projektu ustawy o tym nowym podatku od sprzedaży. W poniedziałkowy wieczór Ministerstwo Finansów opublikowało jedynie opis ustawy oraz wybranym przekazuje fragmenty. Nie chce jednak pokazać żadnego projektu ani dokumentu. A te informacje już wpływają na kursy handlowych spółek na giełdzie.
Dlaczego rząd ukrywa nowy podatek? Zapewne dlatego, że miał objąć tylko hipermarkety, obejmuje cały handel. Nawet stacje benzynowe i sklepy internetowe - zauważa dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda.
Po drugie, uderza nie tylko w zagraniczne sieci handlowe - co zapowiadał PiS w kampanii - ale także w polskie sklepy - przeciwko czemu już protestują nasi sklepikarze.
Oficjalnie Ministerstwo Finansów mówi, że ustawy nie pokaże, bo przekazało ją do rządu. A rzecznik rządu Rafał Bochenek mówi, że publikacji nie ma, bo najpierw ustawę trzeba przeczytać.
Jak się sami zapoznamy, to na pewno od razu opublikujemy - powiedział.
Problem jednak w tym, że szczegóły już wyciekają, ale wciąż nie wiemy chociażby, o ile z powodu tego podatku wzrosną ceny.
Firmy, które produkują i dostarczają towary do sklepów ostrzegają - nowy podatek może oznaczać potężne straty. Przypominamy, obroty od półtora do trzystu milionów złotych mają być obłożone stawką w wysokości 0,7 procent, a powyżej trzystu milionów - 1,3 procent.
Firmy dostawcze uważają, że to właśnie na nich supermarkety przerzucą koszty, które poniosą w związku z nowym podatkiem. Zamiast podwyższać ceny produktów na półkach, zażądają od dostawców, by ci sprzedawali marketom taniej. To oczywiście najbardziej odczują niewielkie firmy.
Niebezpieczeństwo bankructwa wśród małych i średnich dostawców, szczególnie w branży spożywczej, istnieje dosyć duże - przekonuje Andrzej Gantner z polskiej Federacji Producentów Żywności.
Jak dodaje, w dalszej perspektywie przedsiębiorstwa dostarczające produkty supermarketom będą szukać oszczędności, a więc możliwe, że będą zwalniać pracowników.