Nie tylko na południu kontynentu, ale i bogatej Wielkiej Brytanii spadają realne płace - wynika z raportu opracowanego przez profesora Johna van Reenena z London School of Economics. Polskie portfele, mimo kryzysu, przybierają na wadze, chociaż wciąż w porównaniu z zachodnimi, są nader lekkie.
Od 2010 roku najbardziej odchudzone zostały portfele Greków. W wyniku podnoszenia podatków, cięć wynagrodzeń w administracji i zmniejszających presję płacową zwolnień, przeciętna realna płaca Greka spadła o ponad 11 procent, do 900 euro netto. Jak wynika z raportu, pensje, po uwzględnieniu inflacji maleją jednak nie tylko na południu Europy, ale też w Holandii i Wielkiej Brytanii. Na Wyspach realna płaca zmniejszyła się o ponad 5 procent i wynosi teraz 1500 funtów miesięcznie na rękę.
Na drugim biegunie rankingu jest Bułgaria gdzie od 2010 portfele urosły o 14 procent. Z tym że Bułgarzy wciąż zarabiają najmniej w Unii, średnio równowartość niespełna 1500 złotych miesięcznie.
Nieznaczny wzrost realnych pensji nastąpił w Niemczech i Francji. Dwie największe unijne gospodarki dają dobrze zarabiać. Na konto przeciętnego pracującego Francuza wpływa co miesiąc 2000 euro, a Niemca nawet 2200 euro.
Polskie realne płace wzrosły od 2010 roku o około 4 procent. Przeciętna płaca netto, to według danych GUS ponad 2500 złotych. Podobnie zarabiają Węgrzy i Słowacy, lepiej Czesi, Estończycy i Słoweńcy.
Ekonomiści zwracają uwagę, że o ile mierzenie zmian płac pokazuje jak kryzys odbija się na sytuacji pracobiorców, o tyle porównanie nominalnych przeciętnych płac może być bardzo mylące. Po pierwsze, nie uwzględnia ono różnic w poziomie cen w poszczególnych krajach. Po drugie posługuje się często średnią arytmetyczną, którą mocno zawyżają pensje garstki najlepiej zarabiających. Po trzecie może nie uwzględniać wszystkich segmentów rynku pracy, pomijając np. zarobki w małych firmach. Ponadto przeciętna płaca nie mówi nic o ilości ludzi bez pracy, a także o tym, ile w danym kraju ludzie zarabiają "pod stołem".