Jesteśmy prawdopodobnie w celu inflacyjnym - stwierdził w czwartek Adam Glapiński. Prezes Narodowego Banku Polskiego podkreślił, że utrzymanie przewidywanego poziomu inflacji udało się osiągnąć bez wzrostu bezrobocia.
Tak jak tu jesteśmy, jesteśmy w celu inflacyjnym. Zobaczymy, jak przyjdą dane, ale udało się nam sprowadzić inflację do celu - powiedział w czwartek podczas konferencji prasowej prezes NBP.
Glapiński zaznaczył dzisiaj, że "zjazd inflacji jest imponujący", z 18,4 proc. w lutym 2022 roku do dzisiejszego "celu inflacyjnego".
Cel inflacyjny, o którym mówił Glapiński określono na 2,5 procenta z przewidywanym odchyleniem rzędu 1 punktu procentowego. W styczniu inflacja wyniosła 3,9 proc. Dane za luty GUS opublikuje 15 marca, po rewizji koszyka towarów i usług, na podstawie których obliczana jest inflacja. Wówczas GUS może także opublikować zrewidowane dane za styczeń bieżącego roku.
Dziś Adam Glapiński ogłosił: "Jesteśmy na pewno w paśmie wahań, w pobliżu 2,5 proc.". Dodał też, że obecnie trudno określić precyzyjnie poziom inflacji. Za duży sukces uznał natomiast fakt, że działania NBP nie doprowadziły do "wybuchu bezrobocia ani masowych bankructw".
Inflacja cały czas jest w trendzie spadkowym, a jednocześnie wzrost gospodarczy zaczyna przyspieszać - oświadczył w czwartek na konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński, który określił wzrost gospodarczy w Polsce jako "przyzwoity" i zaznaczył, że jest "kilkukrotnie wyższy niż w sąsiednich Niemczech".
Polityka pieniężna NBP przy pewnej dozie szczęścia okazała się bardzo trafna - oświadczył szef NBP.
Jak wyjaśnił, powodem utrzymywania stóp procentowych na podwyższonym poziomie jest niepewność, która - jak to określił - jest obecnie dominującym czynnikiem. Musimy brać pod uwagę wszystkie czynniki, które pchają inflację w górę - dodał, podając jako przykład czynnika generującego niepewność kwestię podatku VAT na żywność. Został sprowadzony do zera, mówi się, że powróci do 5 proc. - stwierdził Glapiński.
Glapiński uważa, że Polska szybko zbliża się do krajów najzamożniejszych, jeśli chodzi o bogactwo na mieszkańca. Za 8-10 lat będziemy na dzisiejszym poziomie bogactwa na głowę Wlk. Brytanii i Francji, będziemy wtedy państwem bardzo bogatym - oświadczył.
Szef NBP konsekwentnie odrzuca możliwość wprowadzenia w Polsce waluty euro. Jego zdaniem, oznaczałoby to zredukowanie tempa wzrostu gospodarczego w Polsce do poziomu krajów tzw. "starej Unii". Już trwale Polska stałaby się krajem od tamtych biedniejszym - przekazał Glapiński, zaznaczając, że rozmowa o wprowadzeniu euro będzie miała ekonomiczny sens za 8-10 lat.