To pytanie nie schodzi dziś z ust francuskich komentatorów. Minister spraw wewnętrznych Francji zwołał specjalną komisję ekspertów, która ma zbadać okoliczności wczorajszego - na szczęście - nieudanego zamachu na prezydenta Jacques’a Chiraca.

25-letni, prawdopodobnie niezrównoważony psychicznie, członek skrajnie prawicowych, neonazistowskich organizacji strzelił wczoraj do szafa państwa, kiedy ten przejeżdżał paryskimi Polami Elizejskimi przed defiladą wojskową z okazji narodowego święta Francji.

Wielu specjalistów, m.in. były szef prezydenckiej komórki antyterrorystycznej, który uważany jest we Francji za jeden z największych autorytetów w dziedzinie bezpieczeństwa, podkreśla ironicznie, że prezydent musiałby siedzieć cały czas w podziemnym bunkrze, aby być w 100 procentach bezpiecznym.

Jednak niektórym komentatorom wydaje się trochę dziwne, że mimo wzmożonej walki z terroryzmem, na trasie przejazdu prezydenta policja i służby specjalne, np. nie sprawdzały tak dużych i nietypowych bagaży przechodniów jak futerał od gitary. W takim właśnie futerale sprawca schował karabin.

Do tego, dwa tygodnie temu, tym razem w parlamencie czujność ochrony Zgromadzenia Narodowego zmylił inny szaleniec, który podbiegł nagle przez nikogo nie zatrzymany – na szczęście bez broni – do przemawiającego premiera. Coś więc jest nie w porządku – sugerują liczni komentatorzy.

foto Archiwum RMF

10:50