"Jeżeli na rynku będzie spokojnie, to atak na złotego pod koniec roku jest mało prawdopodobny" - oceniają dilerzy walutowi. Ich zdaniem, kapitał spekulacyjny nie będzie chciał się zmierzyć z Narodowym Bankiem Polskim, który ma 74 mld euro rezerw.
W środę agencja Bloomberg cytowała prof. Zytę Gilowską z Rady Polityki Pieniężnej, która powiedziała, że pod koniec roku polscy decydenci powinni się spodziewać możliwego "ataku na złotego". Jej zdaniem, rynki zechcą bowiem przetestować determinację władz do utrzymania długu publicznego do PKB na poziomie poniżej 60 proc., wyznaczonym przez UE.
Według dilera walutowego z banku BPH Marka Cherubina, NBP pokazał już, że potrafi bronić kursu złotego na określonym poziomie. Według niego, dotychczas był to poziom 4,5 zł za euro. Nie powinien on zostać przekroczony. Bank centralny i Ministerstwo Finansów mogą bronić określonych poziomów. Koniec roku nie sprzyja wielkim atakom, sprzyja raczej wzmocnieniu złotego - twierdzi Cherubin. Wskazał, że zwykle pod koniec roku raczej sprzedaje się waluty, a nie wyprzedaje złotego. Poza tym od drugiej połowy grudnia rynek walutowy niemal zamiera - część banków jest mniej aktywna.
Według Cherubina, 74 mld euro rezerw NBP to duża suma na ewentualne interwencje. Na razie wystarczy sama obecność banku centralnego na rynku. NBP nie musi sprzedawać wielkiej kwoty, aby osiągnąć pożądany skutek. Trudno powiedzieć, czy to by wystarczyło w przypadku jakiejś wielkiej katastrofy, ale trudno sobie taką wyobrazić. Nie widzę takiego zagrożenia, aby bank centralny miał uruchomić aż takie zasoby - zaznacza.
Natomiast zdaniem dilera walutowego z BNP Paribas Jana Koprowskiego, scenariusz ataku na złotego jest hipotetycznie możliwy, ale ostatecznie będzie zależał od tego, co będzie się działo na rynkach. Jeżeli na rynkach będzie panował względny spokój, to nikt o zdrowych zmysłach w takich warunkach nie będzie próbował się mierzyć z bankiem centralnym. To jest z góry skazane na niepowodzenie - podkreśla. Dodaje, że przy kolejnej odsłonie kryzysu możliwy byłby atak na poziom 4,5-4,6 zł za euro, ale nie wyżej. Atak na 5 zł nam nie grozi - uważa diler.