Dwie godziny strajkowały śląskie kopalnie. Górnicze związki zawodowe protestują przeciwko planowanej likwidacji zakładów. Chcą też utrzymania układów zbiorowych pracy, gwarantujących branżowe uprawnienia. Liczą, że strajk skłoni rząd do ustępstw.
Strajk jest nam potrzebny, aby zadokumentować naszą determinację w obronie praw pracowniczych, w obronie czterech zagrożonych kopalń, w obronie całego górnictwa - mówił Wacław Czerkawski, jeden z górniczych liderów związkowych.
W strajku - zdaniem Czerkawskiego - wzięły udział prawie wszystkie kopalnie. Dwugodzinny strajk, to w myśl ustawy o związkach zawodowych preludium do strajku generalnego - mówi Czerkawski. Chyba, że wcześniej strona rządowa zacznie rozmawiać, między innymi o układach pracy gwarantujących górnikom wypłaty tzw. barbórek i trzynastek. Górniczy związkowcy zapowiedzieli, że z tego nie zrezygnują, a strajk generalny mógłby się zacząć w połowie listopada.
Od kilkudziesięciu dni trwa tymczasem okupacja siedziby Kompanii Węglowej w Katowicach. Protestujący tam górnicy sprzeciwiają się likwidacji kopalń. Jutrzejszą akcję organizuje sztab protestacyjny kilku górniczych central związkowych. Górnicza "Solidarność", choć do sztabu nie należy i akcji nie organizuje, zapowiedziała, że strajk poprze.
Górnicze związki zaplanowały ewentualny strajk generalny na listopad, kiedy węgla najbardziej potrzeba. Eksperci uważają jednak, że elektrownie mają spore zapasy surowca, dlatego strajk raczej nie sparaliżowałby produkcji energii, mógłby natomiast dotknąć odbiorców indywidualnych, którzy zwlekają z robieniem
zapasu na zimę.
17:20