Polskie paliwo bywa "chrzczone", ale nie wodą. Wg Centralnego Laboratorium Naftowego fałszerze stosują składniki chemiczne, które trudniej wykryć, a po wlaniu do baku są one bardziej niebezpieczne dla silników naszych aut.
Wody do "chrzczenia" paliw nie używają nawet najbardziej pazerni fałszerze, bo - jak udowadnia prof. Marian Kulczycki z Centralnego Laboratorium Naftowego - jest to po prostu niemożliwe. Woda się nie rozpuszcza, czyli to chrzczenie jest trochę wyolbrzymionym problemem. Ten problem – mówiąc brzydko - wynika z niechlujstwa na stacjach.
Poza tym woda byłaby o tyle łatwa do wykrycia, że nie udało się jeszcze skonstruować silnika, który by na niej mógł pracować.
Niestety bardziej powszechne i bardziej niebezpieczne jest dodawanie do paliwa benzenu albo odbarwionego oleju opałowego. Właśnie te tanie komponenty zaburzają pełną optymalną strukturę komponetową - mówi prof. Kulczycki, a to mówiąc prosto: bardzo pogarsza jakość paliwa i jest bardzo niebezpieczne dla silników.