Oficjalnie SLD ma dobre stosunki z Kościołem, ale ten propagandowy obraz - którego symbolem był serdeczny uścisk dłoni prymasa Glempa i premiera Millera - to tylko powierzchnia. Wygląda na to, że pod spodem buzują emocje i antyklerykalizm, reprezentowany przez Marka Dyducha, sekretarza generalnego SLD.
Jak lewica rządzi, to Kościół najwięcej ciągnie. Kupują nas, terroryzują. Mówią: my was poprzemy w sprawie Unii Europejskiej, ale chcą zapisów w konstytucji europejskiej o wartościach religijnych - ta wypowiedź Marka Dyducha wywołała burzę polemik i wewnątrzpartyjnych deklaracji dystansujących się od takich sądów.
Tłem tej antykościelnej retoryki jest zbliżający się kongres SLD i walka o partyjne stanowiska. Sekretarzowi Dyduchowi rządzenie partią nie wychodzi: SLD targane jest wewnętrznymi konfliktami, sondaże pokazują coraz mniejsze poparcie, a ostatnie wybory samorządowe przyniosły lewicy więcej zmartwień niż radości. Pozycja Dyducha jest więc zagrożona, a że masy partyjne chętnie wsłuchują się w pachnące czasami PRL-u głosy, to i sekretarz staje się coraz bardziej radykalny.
Pieronek: To niedobrze, że w SLD nie wygasły nieuzasadnione niechęci do Kościoła
Zapewne więc nie będzie to ostatni głos sekretarza, bo żaden z poprzednich nie spotkał się z na tyle ostrą krytyką SLD, by temperament Duducha ukrócić. Wydaje się, że rola „złego gliniarza” grana przez Dyducha nie przeszkadza innym przywódcom partii.
Foto: Archiwum RMF
17:50