Gazprom wstrzymał dostawy gazu dla Białorusi – twierdzą państwowe media w Mińsku. Rosyjski koncern zaprzecza: rurociągami nadal płynie rosyjski gaz, tyle, że nie należy on już do Gazpromu, a do prywatnej firmy Itera. Z nią to właśnie przedstawiciele Białorusi podpisali wczoraj kontrakt.

Gazprom oświadczył, że w całości wypełnił swoje zobowiązania wobec Białorusi i dlatego zaprzestał dalszych dostaw. Od wczoraj jednak pompuje gaz należący do jego stałego pośrednika - firmy Itera. Tak więc na razie gazu na Białorusi nie zabraknie. To powinno także ucieszyć Polaków, bo Mińsk w razie kłopotów z dostawami tego surowca, mógłby podkradać go z rurociągów tranzytowych prowadzących do naszego kraju.

Zamieszanie na rosyjsko-białoruskim rynku gazowym to efekt ochłodzenia stosunków między Mińskiem a Moskwą. Kreml nie ma bowiem zamiaru finansować rozsypującej się białoruskiej gospodarki. Jeszcze do niedawna z przyczyn politycznych Gazprom sprzedawał Białorusi gaz za symboliczne 24 dolary za 1000 m sześciennych. Mimo tak niskiej opłaty, Białoruś i tak nie płaciła. Dług wobec Moskwy wynosi już teraz ok. 300 mln dolarów.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Rosja zażądała więc, by Mińsk oddał akcje niektórych przedsiębiorstw. Białoruś odmówiła. Wobec tego gaz musi teraz kupować od firmy Itera za 40 dol. za 1000 m sześciennych. Dodajmy, że to i tak niewiele. Dla porównania Polska za 1000 m sześciennych płaci 130 dol.

Foto: Archiwum RMF

17:40