To historia jak z oscarowego filmu. Australijczyk hinduskiego pochodzenia odnalazł po 25 latach rozłąki swoją matkę w Indiach. Pomogły mu w tym nie tylko niewyraźne wspomnienia z dzieciństwa, ale przede wszystkim program komputerowy Google Earth.
Dzisiejsza technika może zdziałać prawdziwe cuda. Przekonał się o tym 30-letni Saroo Brierley, który w poszukiwaniu rodziny analizował przez ostatnie 10 lat satelitarne zdjęcia z Google Earth. Dorosły dziś mężczyzna nie widział swoich bliskich od 1987 roku - od czasu, kiedy miał pięć lat.
25 lat temu Saroo podróżował w pociągu ze swoim starszym bratem. Było już późno w nocy. Po wyjściu z pociągu byłem tak zmęczony, że usiadłem na stacji kolejowej i zasnąłem - wspomina po latach mężczyzna. Jak się okazało, ta krótka drzemka zaważyła na jego całym późniejszym życiu. Myślałem, że mój brat wróci i mnie obudzi, ale kiedy się ocknąłem, nigdzie go nie było. Wsiadłem do pociągu, który stał przede mną, w nadziei, że tam go odnajdę - dodaje.
W ten sposób mały Saroo trafił do jednego z trzech największych miast w Indiach - Kalkuty. Przerażony, próbował odnaleźć drogę do domu. W trakcie poszukiwań niemal utonął w Gangesie i o mało nie został sprzedany jako niewolnik. Życie zmusiło go do żebrania na ulicy. W końcu trafił do sierocińca.
Na szczęście los uśmiechnął się do Saroo. Chłopca adoptowała australijska rodzina z Tasmanii. Gdy dorósł, rozpoczął studia na Uniwersytecie w Canberze i podjął pracę w firmie należącej do przybranej rodziny. Marzenie o odnalezieniu biologicznej rodziny stawało się jednak coraz silniejsze, ale niestety mężczyzna nie pamiętał nawet nazwy rodzinnego miasta,
Przez ostatnie 10 lat, zdeterminowany Saroo Brieley przeglądał skrupulatnie satelitarne zdjęcia z Google Earth. Szukał najmniejszych wskazówek o miejscu pobytu bliskich. W końcu trafił na pierwszy trop. W poszukiwaniach pomogła mu matematyka. Na podstawie średniej prędkości indyjskich pociągów i przypuszczeń, że spędził pamiętnego dnia 14 godzin w trasie, nakreślił okrąg o promieniu 1200 km wokół Kalkuty. Po chwili doznał olśnienia i znalazł rodzinne miasto - Khandawę. Później przybliżył obraz złożony ze zdjęć satelitarnych i po kolei odnajdywał miejsca, w których bawił się jako dziecko. Następnego dnia wsiadł w samolot. Odnalazł swój rodzinny dom, ale… z kłódką na drzwiach. Był zdruzgotany. Już miał zawrócić, gdy podszedł do niego pewien mężczyzna. Powiedział, że jego matka przeprowadziła się i zaproponował, że go do niej zaprowadzi.
Saroo Breley wspomina chwilę spotkania z matką ze łzami w oczach. Z początku ciężko było mi ją rozpoznać. Kiedy widziałem ją ostatni raz, miała 34 lata i była piękną kobietą. Jej także wzruszenie odebrało mowę. Podała mi rękę i zaprowadziła do domu - opowiada mężczyzna. Saroo mógł odnowić swoje kontakty nie tylko z matką, ale także z innymi krewnymi. Niestety nie spotkał się z bratem. Jak się dowiedział, miesiąc po rozłące, odnaleziono go martwego na torach.
Brieley nie planuje diametralnie zmieniać swojego życia. Chce tylko częściej odwiedzać swoje rodzinne strony. Zdradził także, że myśli o ekranizacji swojej historii.