Na terenie Pałacu Buckingham, rezydencji królowej Elżbiety II, został zatrzymany mężczyzna pod zarzutem m.in. włamania - poinformowała londyńska policja. Podczas incydentu w pałacu nie przebywał żaden członek rodziny królewskiej.
Mężczyzna został aresztowany pod zarzutem włamania, naruszenia miru domowego i uszkodzenia mienia. Do zatrzymania doszło w poniedziałek, ale policja poinformowała o nim dopiero kilka dni później.
Mężczyzna wspiął się po ogrodzeniu otaczającym królewską rezydencję i dostał się do samego budynku. W chwili zatrzymania znajdował się w części pałacu, która obecnie jest w ciągu dnia dostępna dla zwiedzających. W pobliżu pałacu zatrzymano również innego mężczyznę, najprawdopodobniej jego wspólnika.
Rzecznik policji podkreślił, że podczas incydentu w pałacu nie przebywał żaden członek rodziny królewskiej. Obecnie toczy się dochodzenie m.in. w sprawie systemu bezpieczeństwa w pałacu.
Nie był to pierwszy raz, gdy intruzowi udało się wtargnąć na teren Pałacu Buckingham, najbardziej znanej spośród trzech rezydencji królowej Elżbiety II.
W 1982 roku niejaki Michael Flagan dostał się do sypialni monarchini. Według mediów królowa spędziła pół godziny na rozmowie z intruzem, aby zająć jego uwagę do czasu aresztowania. On sam po latach zdementował te doniesienia, mówiąc, że monarchini na jego widok wybiegła z sypialni.
Na tereny otaczające pałac udało się przedostać także pacjentowi szpitala psychiatrycznego, a także grupie aktywistów protestujących przeciw energii atomowej, którzy po podstawionych drabinach wspięli się po ogrodzeniu i urządzili protest na trawniku przed rezydencją.
Do środka przedostało się także kilku dziennikarzy, m.in. Ryan Perry z "Daily Mail", który spędził w pałacu dwa miesiące, udając lokaja.
(j.)