Drony w roju, niczym pszczoły, będą mogły gasić pożary. Pierwsze testy takich maszyn przeprowadzono na lotnisku w Wielkiej Brytanii.

REKLAMA

To zespoły dużych dronów o rozpiętości skrzydeł do 10 metrów. Maszyny napędzane są dwoma śmigłami i przypominają niewielkie samoloty. W specjalnych zbiornikach mogą udźwignąć kilkadziesiąt litrów wody.

Ich zadaniem będzie tropienie pożarów w początkowej fazie i gaszenie ich, zanim mogłyby się rozprzestrzenić szerzej. Spełniać będą także rolę zwiadowczą, a otrzymane od nich dane pomogą w planowaniu i zarządzaniu sytuacjami kryzysowymi.

Takie roje dronów działałyby samodzielnie, a ich strategią operacyjną zarządzałaby sztuczna inteligencja. Brytyjscy strażacy prowadzą obecnie testy na lotnisku w Kornwalii, w których docelowo może brać udział nawet 30 maszyn.

Badania są w początkowej fazie i nie zostały jeszcze przetestowane w terenie. Ale jak twierdzą ich inicjatorzy, to pierwsza taka próba połączenia autonomicznego pilotażu dronów z pożarnictwem.

Coraz większa groźba rozległych i gwałtownych pożarów zmusza strażaków do sięgania po nowatorskie sposoby zwalczania żywiołu. Eksperci uważają, że wraz ze wzrostem globalnego ocieplenia dramatyczne pożary - jak ten, który nawiedził niedawno Grecję - będą występować częściej.