Dwa lata temu podczas gaszenia pożaru strażak znalazł w płonącym domu małego szczeniaka. Mężczyzna uratował psa, zabrał go do weterynarza, a następnie zaadoptował. Kiedy zwierzak wrócił do zdrowia, został maskotką komendy straży pożarnej.
W 2014 roku strażak Bill Lindler pracujący w Południowej Karolinie znalazł szczeniaka ukrytego w rogu pokoju. Zwierzak ostatkami sił wyczołgał się spod kawałka zawalonego sufitu.
Był przestraszony i nie ruszał się. Prawdopodobnie przesiedział w tym pokoju przynajmniej 10 minut zanim go znalazłem - opowiadał strażak w wywiadzie dla BuzzFeed News.
Zwierzak trafił do weterynarza z oparzeniami drugiego i trzeciego stopnia, które pokrywały prawie 75 proc. jego ciała. Oparzone były także jego łapy. Większość zwierząt nie przeżyłaby takich oparzeń - powiedział Lindler. Strażak zaadoptował małego szczeniaka i dał mu imię Jake. Pies spędził sześć tygodni u weterynarza i dopiero po tym czasie trafił do domu.
Lindler często zabierał psiaka do pracy. Tam zwierzak zaprzyjaźnił się ze wszystkimi strażakami. W grudniu 2015 roku Jake został zaprzysiężony na strażaka i stał się oficjalną maskotką komendy.
Pies teraz często jeździ ze swoim właścicielem do przeróżnych szkół, w których Lindler udziela prelekcji o bezpieczeństwie pożarowym. Jake przechodzi również szkolenie, po którym będzie w stanie wyczuć dym lub łatwopalne substancje.
(az)