Byłby to jednak precedens. Nie było jeszcze papieża, który by dostał Nobla. To jest dobre pytanie, więc powiem szczerze – nie wierzę, by norwescy protestanci wskazali głowę Kościoła katolickiego do Pokojowej Nagrody Nobla - mówi Adam Szostkiewicz, dziennikarz, publicysta "Polityki".
Konrad Piasecki: Widział pan kiedyś papieża w tak złej formie jak teraz możemy go obserwować?
Adam Szostkiewicz: Nie.
Konrad Piasecki: A te wypowiedzi, tak jak ta kardynała Ratzingera o tym, że papież jest słaby, że trzeba się za niego modlić. Uważa pan, że to jest niezręczność czy to taka będzie teraz polityka kościoła?
Adam Szostkiewicz: Nie. Uważam, że to jest pierwszy, znaczący sygnał ze strony kościoła, dlatego że dopóki Joachim Navarro Vals a więc rzecznik jak mówimy potocznie Stolicy Apostolskiej nas uspokaja to ja to rozumiem. On robi swoje. To jest jego zadanie, żeby uspokajać i żeby mówić rzeczy pomyślne. Natomiast kiedy ni stąd ni zowąd odzywa się numer 2 w kościele – bo de facto oprócz biskupa Sodano, który będzie już kardynałem i który jest „premierem” kościelnym – to nie było z tak wysokiego szczebla takiej wypowiedzi dotąd. To jest niepokojący i znaczący sygnał, że rzeczywiście nie jest dobrze.
Konrad Piasecki: O słabości, o chorobie papieża mówi się coraz bardziej otwarcie i coraz częściej spekuluje się na bazie tejże słabości. W Kościele katolickim rozpoczął się okres przejściowy, którego główną cechą jest rywalizacja grup interesów – tak piszą dziś niemieckie gazety. O jakie grupy chodzi?
Adam Szostkiewicz: To jest język świecki, którego my w Polsce nawet wśród świeckich komentatorów – jak mówiący te słowa – nie jest specjalnie lubiany. Znaczy to, że kościół jest taką machiną jak partia polityczna, w której ścierają się różne frakcje. Oczywiście my dziennikarze lubimy takie porównania, ale one nie są do końca trafne.
Konrad Piasecki: Te frakcje nie istnieją, czy one ze sobą nie walczą?
Adam Szostkiewicz: Oczywiście, że istnieją, ale nie są to de facto frakcje w sensie partii politycznej walczącej o różne programy, że tak powiem – mające swoich ludzi. Otóż teraz sprawa wygląda tak, że walka się toczy o to – jeśli jest jakaś walka – czy następcą Jana Pawła II ma być ktoś z Europy, czy też ktoś z tego kościoła wzrastającego, który się szybciej, dynamicznej rozwija, a który się rozwija poza Europą. Europa jest prochrześcijańska, Trzeci Świat tzw., Afryka, Ameryka Łacińska, Azja wprost przeciwnie, więc raczej będziemy mieli do wyboru między reprezentantem Europy a reprezentantem Trzeciego Świata. To będzie zasadnicze starcie.
Konrad Piasecki: A jaka frakcja ma dzisiaj przewagę według pańskich ocen?
Adam Szostkiewicz: Trzeba by to jeszcze policzyć. Po nowych nominacjach kardynalskich, które poszerzają znacznie elektorat, mnie się zdaje, ale że jednak ta „frakcja” nie europejska ma większe szanse. Jest silna pokusa wśród tzw. biurokracji watykańskiej, żeby po tym eksperymencie jakim był pontyfikat słowiański, żeby spróbować czy jednak nie uda się jakiegoś Włocha z powrotem wystawić, wrócić do tej tradycji od 500 lat, że zawsze Włoch. Natomiast myślę, że tyle się zmieniło przez te 25 lat w kościele, m.in. dzięki temu nowemu stylowi, jaki zaprezentował Jan Paweł II, że parcie tej grupy nieeuropejskiej będzie ogromne, że oni powiedzą: Słuchajcie Jan Paweł II forsował tak coś genialnego, tak nowy obraz kościoła, blisko ludzi właśnie, kościoła w ruchu, w pielgrzymce, a nie zasiedziałego, nie zbiurokratyzowanego, że to trzeba podtrzymać. To jest ta nowa tradycja, której my chcemy. Dajcie Latynosa na nowego papieża, dajcie czarnego na nowego papieża, byle nie Europejczyka, bo to jest matecznik owszem, ale matecznik, w którym już chrześcijaństwo jest słabe.
Konrad Piasecki: A pańskim zdaniem na ile to Jan Paweł II namaści, wyznaczy, wskaże swojego następcę?
Adam Szostkiewicz: W sensie zasadniczym to on to zrobił w takim znaczeniu, że prawie wszyscy kardynałowie obecni, którzy będą mieli głos wyborczy są przez niego powołani i na pewno kierował się także takim przeświadczeniem, że chce aby kardynałem był ten, kto mniej więcej myśli o kościele podobnie jak on. Nie ma w tym zresztą nic złego. To jest prawo szefa. Wobec tego chcę powiedzieć, że pośrednio on wskazał ogólnie tak: róbcie dalej tak, jak ja robiłem.
Konrad Piasecki: Bardziej optymistyczny wątek. Wierzy pan w to, że Jan Paweł II zostanie w tym roku laureatem Pokojowej Nagrody Nobla?
Adam Szostkiewicz: Jest tu kłopot, ponieważ zasadniczo nie ma takiego zwyczaju, żeby papież przyjmował nawet bardzo wysokie wyróżnienia cywilne. Co innego jak jakieś miasto, gmina przyzna mu tytuł honorowego obywatela. Ale Legia Honorowa Francuska nie słyszałem, brytyjski Order Św. Jerzego też nie słyszałem. Nobel jest po środku, dlatego że to jest Pokojowy Nobel a papież jest symbolem dążeń pokojowych, więc w tym sensie to by było uzasadnione. Byłby to jednak precedens. Nie było jeszcze papieża, który by dostał Nobla.
Konrad Piasecki: Ale wierzy pan w to, że norwescy protestanci mogą głowę Kościoła katolickiego wskazać?
Adam Szostkiewicz: To jest dobre pytanie, więc powiem szczerze – nie wierzę.
Foto Marcin Wójcicki RMF