Dla dobra Ukrainy nie wolno robić z konfliktu ukraińskiego, konfliktu Europa – Rosja – mówi gość RMF, Janusz Reiter, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Tomasz Skory: Czy wierzy Pan w powodzenie ukraińskiego „okrągłego stołu”, wymuszonego przez tłum na ulicy z jednej strony i najazd polityków z Polski, Litwy, Rosji i Unii Europejskiej z drugiej strony?
Janusz Reiter: Tak, wierzę, bo myślę, że to daje stronom konfliktu szansę na wyjście z twarzą, a to też nie jest bez znaczenia. Nie chodzi tylko o twarde interesy. Ja myślę, że dzisiaj chodzi również o to, czy ci, którzy wyjdą z tej walki pokonani, wyjdą jednocześnie z twarzą. To znaczy, że to nie będzie to dla nich polityczna śmierć.
Tomasz Skory: Zwykle wystarczają w takich sytuacjach gwarancje nietykalności...
Janusz Reiter: Nawet, jeśli by tak było, to kto ma ich udzielić? To znaczy w warunkach tego konfliktu, który istnieje na Ukrainie trudno, żeby ktoś udzielił takiej gwarancji nietykalności. Czy ma udzielić jeden kandydat drugiemu takiej gwarancji? To jest niewyobrażalne. Dopiero właśnie udział ludzi z zewnątrz, którzy nie są w tym konflikcie stroną, daje szansę, że tego typu gwarancje – nie tak już nazwane – będą wiarygodne.
Tomasz Skory: Czy prawo międzynarodowe, obyczaj dyplomatyczny przewiduje w ogóle prowadzenie mediacji, rozwiązywanie konfliktów wewnętrznych politycznych z pomocą czy wręcz naciskiem osobistości z zagranicy? To się często zdarza?
Janusz Reiter: To nie jest problem prawny – tego nikt nie może wymusić od stron konfliktu. Często jest tak, że w takim konflikcie wewnętrznym, gdzie są silne emocje, potrzebny jest ktoś trzeci, kto nie dzieli emocji a troskę i kto cieszy się zaufaniem stron konfliktu. Ktoś taki może być bardzo pomocny. W wielu krajach taka właśnie zewnętrzna mediacja doprowadziła do pokoju.
Tomasz Skory: Pan mówi ktoś trzeci, ale tu mamy i czwartego, i piątego, i szóstego. Czy zaczynające się w Kijowie obrady „okrągłego stołu”, to nie jest w gruncie rzeczy przeniesienie do jednego kraju próby sił między Europą i Stanami Zjednoczonymi, a Rosją z drugiej strony.
Janusz Reiter: Można powiedzieć, że dzisiaj jesteśmy świadkami tego, że się niejako tworzą strefy wpływów. To się dzieje na naszych oczach, to rzadko widać gołym okiem. Natomiast nie wolno o tym mówić takim językiem, który sugeruje, że ratujemy Ukrainę dla demokracji po to, żeby przeciwstawić się jakimś planom rosyjskim. To, co robimy dla Ukrainy, jest dla Ukrainy. Tylko dla Ukrainy, a nie przeciwko komukolwiek.
Tomasz Skory: Panie ambasadorze, Rosja uznaje jednego z kandydatów wbrew wszystkim pozostałym krajom – tak było do tej pory. Tymczasem dziś po południu okazało się, że uznała wybór, który potwierdziła komisja wyborcza, także Uzbekistan, Kirgistan, Tadżykistan – kraje, o których jak się myśli, to myśli się Związek Radziecki.
Janusz Reiter: No tak, ale myślę, że to dlatego, że w tych krajach rządzą ludzie, którzy mają pewnie powody obawiać się - jeśli by na Ukrainie wygrała opcja pro-zachodnia, oni mogli by mieć się czego obawiać. Każdy wie, jak oceniać rolę, którą odgrywała Rosja na Ukrainie – to jest zupełnie jasne. Trzeba sobie natomiast nałożyć dużą samodyscyplinę w mówieniu o tym – dla dobra Ukrainy nie wolno robić z tego konfliktu ukraińskiego Europa – Rosja.
Tomasz Skory: Dziękuję bardzo.