Chodzi o wysadzenie z siodła premiera Millera i chyba wszystko do tego się sprowadza - mówi o konflikcie Janika i Kurczuka Jarosław Karpiński, dziennikarz „Trybuny”. Publicysta „Przeglądu”, Robert Walenciak dodaje, że na tej wojnie tracą przede wszystkim sami ministrowie.
Konrad Piasecki: Panowie, komu kibicujecie w tej wojnie miedzy Kurczukiem a Janikiem?
Jarosław Karpiński: Trudno powiedzieć. Nie można mówić w takich kategoriach, komu można kibicować. Ja uważam, że generalnie chodzi o jakąś wewnątrzpartyjną rozgrywkę z jednej strony, powiedział to nawet poseł Wiesław Kaczmarek, że buldogi walczą pod dywanem, Z jednej strony jest minister Janik, z drugiej jest minister Kurczuk, ale tak naprawdę, jak twierdzą legendarni już anonimowi politycy SLD, chodzi o wysadzenie z siodła premiera Millera i chyba wszystko do tego się sprowadza.
Konrad Piasecki: Czy to głowa Millera jest stawką w tek grze?
Robert Walenciak: Nie sądzę, by był to efekt jakiejś wojny. Myślę, że to jest efekt może czegoś gorszego, tzn. efekt nie walki jakichś frakcji, bo trudno mi sobie wyobrazić, że Janik jest w jakiejś innej frakcji niż Kurczuk, że obydwaj są w jakiejkolwiek frakcji...
Konrad Piasecki: Nie wierzy pan, że są jakieś frakcje w SLD?
Robert Walenciak: Nie wierzę, że są ostre twarde frakcje w SLD.
Konrad Piasecki: Ale w tym SLD, w którym podobno nie ma frakcji, dzieją się rzeczy niesłychane – oto Jerzy Dziewulski mówi np. o Grzegorzu Kurczuku, że to trzęsidup, Kurczuk praktycznie potwierdza, że Kowalczyk zmienia zeznania na temat Sobotki, politycy z kolei miłujący Janika mówią, że Kurczuk rozsiewa przecieki do prasy. Drzewiej tak w SLD nie bywało.
Jarosław Karpiński: Mnie to troszeczkę przypomina mecz piłkarski – otóż z jednej strony widać jakieś boisko, zawodnicy kopią się po kostkach, brutalna rozgrywka, na trybunach sami pseudokibice i obserwujemy to, co obserwujemy. Przypuszczam, że ujawniła się powoli opozycja wewnątrzpartyjna w SLD, która była troszeczkę wygaszona. Ta opozycja widzi, że premier jest osłabiony, że być może jest szansa, żeby wysadzić go z siodła.
Konrad Piasecki: I co? I Grzegorz Kurczuk jest tą wewnątrzpartyjną opozycją?
Jarosław Karpiński: Myślę tak, jak powiedziałem o tym meczu; tutaj niestety minister Sobotka został sprowadzony do takiej małej piłeczki, którą odbijają między sobą politycy. Tylko niestety nie wiadomo do końca, kto w tym meczu gra i kto jest rozgrywającym i chyba najważniejsze będzie ustalenie tego rozgrywającego.
Konrad Piasecki: Są gry i są rozgrywający?
Robert Walenciak: Mi się to nie składa na jakąś logiczną grę. Sądzę, że i Kurczuk, i Janik stali się w pewnym stopniu ofiarami własnych aparatów ministerialnych. Mentalność prokuratora jest taka, że on nie lubi jak mu się grzebie w śledztwie i Kurczuk mówi jak prokurator: mamy śledztwo, proszę mi tam nie zaglądać. Mówi śmiesznie, bo tak naprawdę on jest politykiem.
Konrad Piasecki: Ale z drugiej strony, ten sam Kurczuk mógłby powiedzieć Janikowi i Sobotce: panowie nie wygłupiajcie się z tym powrotem Sobotki do pracy, niech ten chłop będzie dalej na urlopie, albo niech zawiesi sprawowanie swej funkcji. Parę miesięcy, parę lat temu w SLD tak by się to załatwiło, a nie publicznie, na oczach gawiedzi, że oto Sobtka mówi: wracam do pracy, Janik mówi: tak, Sobotka wraca do pracy, a Kurczuk mówi: nie, nie powinien wracać do pracy, bo on za chwilę będzie oskarżony w całej sprawie
Robert Walenciak: Tak, tylko co wtedy powiedzielibyśmy na to wszystko, że partyjni koledzy ustalają sobie, interesy partii stawiają ponad interesy aparatów państwowych. Sądzę, że Kurczuk tak się przejął swą rolą, że jest, jaki jest.
Konrad Piasecki: A nie pachnie to jakąś chęcią wybicia się Kurczuka na jakąś niezależność?
Robert Walenciak: Nie. Doskonale mam świadomość, że w obecnych czasach stanowisko ministra sprawiedliwości jest dobrym stanowiskiem na wylansowanie się na polityka popularnego, ale nie sądzę, żeby Grzegorz Kurczuk miał takie predyspozycje.
Jarosław Karpiński: Grzegorz Kurczuk na pewno gra w Sojuszu w pierwszej lidze, natomiast nie jest właśnie rozgrywającym, nie ma chyba takich aspiracji, żeby w przyszłości zastąpić premiera Millera, choć może się mylę.
Robert Walenciak: I Kurczuk, i Janik w tej chwili na tym tracą – na tym, co się dzieje tracą, dlatego że ta sprawa toczy się od wielu dni i oni zamiast ją zamknąć – można zamknąć ją bardzo prosto, ujawniając zeznania Kowalczyka na przykład, wyprzedzając przecieki prasowe – jak normalny, sprawny polityk, przerzucają się tym wszystkim jak gorącym kartoflem i nie mówią nic.
Konrad Piasecki: Unikają dziennikarzy.
Jarosław Karpiński: Unikają dziennikarzy i nie mówią nic. To bardzo źle o nich świadczy.
Konrad Piasecki: Ale to też świadczy chyba o mocnym i głębokim konflikcie, a nie o tym, że pokój panuje w salonach SLD.
Jarosław Karpiński: Jest jakiś wewnętrzny paraliż i to jest znacznie gorsze od wojny polityków.
Foto: Marcin Wójcicki RMF Warszawa