"Królowa Elżbieta uwielbia Harry’ego i mam wrażenie, że to był jeden z powodów, dla którego pobłogosławiła ten związek i dała zgodę. Myślę, że jest to bardzo pozytywne dla brytyjskiej monarchii, która jest coraz bardziej otwarta na różne środowiska" - mówi o ślubie księcia Harry'ego i Meghan Markle książę Jan Lubomirski-Lanckoroński. Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM przyznaje, że będzie oglądał ceremonię z przyjemnością. "Są to wydarzenia ciekawe, nawiązujące bardzo do tradycji i kultury danego kraju" - zauważa. "Wydaje nam się, że żyjemy w takich bardzo nowoczesnych czasach, wyzbytych już właśnie tych dawnych tradycji. A proszę sobie przypomnieć, że w samej Europie jest kilkanaście monarchii" - dodaje Lubomirski-Lanckoroński.
Krzysztof Ziemiec: Jan Lubomirski-Lanckoroński - prezes Fundacji Książąt Lubomirskich jest naszym gościem, dzień dobry.
Jan Lubomirski-Lanckoroński: Kłaniam się, dzień dobry.
Chociaż nie wiem, może powinienem powiedzieć: "Dzień dobry, wasza książęca mość" albo "wasza wysokość", żeby nie popełnić faux pas?
To prawda - mam 1,95 m, więc jestem dosyć wysoki (śmiech).
Nie, ale tak na serio, z etykietą - jak to jest?
Ma pan rację. Jeżeli chodzi o np. zagranicę, właściwie tytulatura nadal w pełni obowiązuje. Tylko w Polsce jest pewnym elementem wstydliwości.
Jeszcze...
To tak gdzieś pojawia się.
Chciałbym na początek, żebyśmy przenieśli się do Wielkiej Brytanii. Za jakieś 3 godziny - chyba nie będzie przesady jeśli powiem, że miliardy ludzi na całym świecie będą oglądały wielką ceremonie ślubną - royal wedding. Pan też to będzie oglądał?
To jest prawda. Myślę, że tak, raczej z przyjemnością, ponieważ są to wydarzenia rzeczywiście ciekawe, nawiązujące bardzo do tradycji i kultury danego kraju.
To może powinienem zapytać, dlaczego pana tam nie ma, a jest w Polsce?
Akurat tak się złożyło. Ja częściowo mieszkam w Wielkiej Brytanii, mamy tam jeden z naszych domów, akurat teraz złożyło się, że jesteśmy tutaj, ale wysłaliśmy wysłannika rodzinnego, czyli Alexiego Lubomirskiego, który będzie robił zdjęcia. Oczywiście żartuję, bo to zostało dogadane bezpośrednio przez niego i Kensington Palace. Zresztą pierwsze te zdjęcia, które też książę Harry i Meghan Markle mieli robione jeszcze za narzeczeństwa, właśnie też robił Alexi.
Ale to jest bliska rodzina?
Tak, to jest kuzyn, są na dwie linie. Aktualnie ja jestem z linii Dubrowieńskiej, on jest z linii Rówieńskiej na Ukrainie, dawnego miasta Równe, które należało do naszej rodziny. Jak najbardziej. Należymy też do tej samej organizacji rodzinnej.
To jest tak, że gdyby nie miał takich korzeni, nie mógłby być książęcym fotografem?
Oj, tu nie sądzę. Mnie się wydaje, że on rzeczywiście - ja muszę powiedzieć, że kibicuję mu i uważam, że jego kariera jest fantastyczna. On fotografuje od wielu lat, współpracował z Mario Testino przez długi czas. Jest bardzo poważany, jeżeli chodzi o świat mody.
A wracając do Londynu, do tego co się będzie tam działo. Dlaczego tam pana nie ma: nie chciał pan czy nie został zaproszony? Bo chyba wasze rodziny się znają i to też chyba tak jest, że takie rody są zapraszane na tego typu uroczystości.
To jest prawda. Ja na przykład niedawno byłem na urodzinach księżnej Camilli, może ze względu na to, że trochę lepiej się znamy tutaj z księciem Karolem i księżną Camillą. Księcia Karola miałem okazję poznać w Polsce zresztą, już kilkanaście lat temu, notabene w jednym z naszych dawnych pałaców, czyli Willi Decjusza w Krakowie. Było to bardzo miłe spotkanie, opowiadałem mu też o historii rodziny. No i od tamtej pory nawiązała się właśnie taka nic znajomości. Udało nam się zrobić też kilka projektów wspólnie, jeżeli chodzi o nasze fundacje.
A z księciem Harrym pan też się zna?
Akurat nie. Williama miałem okazję poznać.
Na studiach czy tak przy okazji rodzinnych kontaktów?
Na studiach, ja studiowałem akurat - w Wielkiej Brytanii zresztą - z następcą tronu Norwegii, Haakonem, który też można powiedzieć, że ożenił się tak jakby trochę na zewnątrz grupy arystokratycznej, bo wiem, ze tutaj się mówi o Meghan, że pochodzi z rodziny niezwiązanej z dworem brytyjskim, no ale tak się, że tak powiem czasy modernizują w tej chwili.
Czy to jest tak, że - tak jak sam pan zaznaczył - taki lekki mezalians, to już jest coś, co jest dzisiaj w tym świecie książęcym, królewskim właściwie normą? W tę stronę zmieniają się monarchie i tak będzie wyglądała przyszła monarchia brytyjska?
Nie użyłem słowa "mezalians", broń Boże!
Tak, to już ja dodałem, ale uśmiechnął się pan tak, jakbym to zrozumiał w lot.
Wie pan, ja się uśmiecham dlatego, że gdzieś tam... Raz, że z tradycji czy też z powodów myślę wspólnego wychowania, bardzo dużo moich krewnych żeni się po prostu między sobą. To nie są oczywiście jakieś takie najbliższe kuzynostwa, chociaż w moim przypadku akurat, moja babcia i dziadek byli kuzynami pierwszego stopnia i na to była potrzebna właśnie bezpośrednia zgoda papieża.
No dobrze, tu jest kolejny książę, który bierze kogoś spoza rodu królewskiego.
To prawda.
Jest to tendencja?
Ja myślę, że tak. Myślę, że jest to też trochę poluzowanie tego gorsetu, ja myślę, że też ma związek po prostu z uczuciami. No i to jest bardzo piękne.
Coś co wcześniej nie było normą.
Wcześniej to nie było normą.
Różnie z tym bywało. Królowa Elżbieta ponoć dała zgodę, ale bez wyraźnego ucieszenia się. Nie było tam uśmiechu, nie było tam radości. Z resztą młodzi też łamią wiele różnych konwenansów i stereotypów, to jest właśnie ten...
Ale królowa Elżbieta uwielbia Harry’ego z tego, co ja słyszę i właśnie mam wrażenie, że m.in. to był jeden z powodów, dla którego pobłogosławiła ten związek i dała zgodę. Z drugiej strony, przy okazji, myślę, że jest to bardzo pozytywne dla brytyjskiej monarchii, która jest coraz bardziej otwarta na różne środowiska. Pamiętajmy o tym, że w tej chwili chociażby sam Londyn jest wielkim tyglem, tam są praktycznie wszystkie możliwe narodowości. Już w tej chwili przestaje być to zdziwieniem, że właśnie żenią się ludzie z różnych grup społecznych.
To jaka ta przyszła monarchia brytyjska może być?
Ja myślę, że unowocześniona. Oczywiście w rozsądnym tego słowa znaczeniu. Tu takie słynne powiedzenie: "One must modernise" ("Trzeba się modernizować" - red.). Uważam, że to jest bardzo słuszne podejście. Nie tylko, jeśli chodzi o brytyjską monarchię, ale w ogóle jeśli chodzi o rodziny arystokratyczne na całym świecie i inne monarchie. Chociaż chciałem przypomnieć o jednej ciekawej rzeczy, że wydaje nam się, że żyjemy w takich bardzo nowoczesnych czasach, wyzbytych już właśnie tych dawnych tradycji. A proszę sobie przypomnieć, że w samej Europie jest kilkanaście monarchii. I to bardzo poważne kraje są monarchiami, takie jak właśnie Wielka Brytania, Hiszpania, z której akurat rodziną królewską jesteśmy dosyć blisko spokrewnieni, ponieważ nasza rodzina z Bourbonami ma dużo więzów. Kolejne kraje, takie jak właśnie Norwegia czy Holandia, Belgia...
Dania...
Oczywiście, Dania, Szwecja...
Czy to ma dziś jakieś znaczenie?
Ja myślę, że duże dla mieszkańców. Niech pan zwróci uwagę, że praktycznie w każdym z tych krajów monarcha cieszy się ogromną popularnością wśród ludzi. To rzeczywiście jest o tyle ważne, że on jest takim spoiwem właśnie - dla danego narodu. Ja myślę, że to jest bardzo cenne, bo to pokazuje też właśnie przywiązanie do tradycji - z jednej strony, a z drugiej pokazuje, że jesteśmy jednak na tle innych państw wyjątkowi. Brytyjczycy są bardzo z tego dumni, że mają monarchię - Royal Mail, Royal Air Force, itd. To nie jest bez znaczenia.
A u nas to też nie miało mieć znaczenia. Dziś na szczęście jest inaczej - o tym za chwilkę, ale skoro mówimy o tym z emocjami - tu, w studiu w Warszawie, daleko, daleko od Wielkiej Brytanii i monarchii... Tam ludzie od paru dni wręcz są na miejscu, tego miejsca pilnują.
Prawda, chorągiewki i różne inne.
Tak, uśmiechy, emocje. Z czego to się bierze, jak pan myśli? Dlaczego chcemy - i teraz myślę nie tylko o Wielkiej Brytanii, Anglikach - na całym świecie ludzie będą to dziś oglądać, będą się pasjonować, będą prawie jak... rybki w akwarium oglądać. Z czego to się bierze?
Ja myślę, że to ta potrzeba jednak ciągłości pewnej. Bo to jest takie nawiązanie, które ja też gdzieś tam odczuwam - oczywiście w mikroskali - ale w momencie, kiedy przyjeżdżamy np. do dawnych miejscowości, które kiedyś były własnością rodziny czy fundowaliśmy kościół, szpital, czy stoi np. pałac związany z naszą rodziną. Ja myślę, że ludzie potrzebują pewnej tożsamości. To im daje gdzieś tam dana rodzina po prostu, która jest z nimi związana. No bo tak, jak z naszą rodziną pod Wiedeń szli rzeszowianie, jak ja robiłem ostatnio rocznicę powrotu wojsk hetmana Lubomirskiego spod Wiednia w Rzeszowie, to ogromne tłumy przyszły właśnie na to spotkanie. Ja zresztą współpracuję z bardzo wieloma środowiskami, które widać, że potrzebują tego.
To nie jest tak, że to jest może sen o królewnie, o bajce?
Na pewno, jest to trochę też takie podejście do życia w sposób bajkowy, ale myślę, że warto!
W internetowej części rozmowy Krzysztof Ziemiec pytał swojego gościa o to, jak wygląda typowy dzień księcia "Bardzo lubię samemu prowadzić samochód, to nie jest takie częste wśród arystokracji" - mówił Jan Lubomirski-Lanckoroński. Podkreślał, że nieobce są mu tzw. "normalne rzeczy". "Lubię pójść na zakupy, zrobić coś samemu, na własną rękę" - tłumaczył. Jak zaznaczył, bycie księciem "to nie jest nic niesamowitego. To nie jest kwestia tytułu, tylko tego, jak się zachowuje wobec innych" - stwierdził dodając, że "w 99% to kwestia wychowania".
Pytaliśmy również o to, czy w Polsce powinna zostać przywrócona monarchia. "Istnienie monarchii w dzisiejszych czasach jest bardzo zasadne, chociaż w Polsce pewnie nie byłoby to możliwe" - stwierdził Lubomirski-Lanckoroński. Polacy przyzwyczaili się według niego do republiki, chociaż przypomniał, że "Piłsudski był de facto przez kilka dni regentem Polski". "Funkcja prezydenta jest taką namiastką, kontynuacją dawnego stanowiska królewskiego - nie rządzi, tylko bardziej panuje w Polsce" - ocenił gość RMF FM.