„Wygląda na to, że kiedy nastał ten nastrój, że wychodzimy z pandemii, to coraz więcej ludzi chce iść do wyborów” – ocenił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM senator PSL, Jan Filip Libicki. Komentując spadek Władysława Kosiniaka-Kamysza w sondażach, mówił: „Nie ma co ukrywać, że żywił się tymi wszystkimi, którzy byli zniechęceni do kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Dzisiaj Rafał Trzaskowski ich pozbierał, to jest jasne”. Senator dodał również z przekonaniem, że to nie sondaże wygrywają wybory i komentował: „Czekają nas niespodzianki”.
Pytany o to, czy nie ma wątpliwości co do wyborów odpowiadał, że wątpliwości pozostały. Kiedy słyszę głos pana Andrzeja Sośnierza, że minister Szumowski się myli - mamy 150 tys. zarażonych i nie słyszę żadnego dementi, że to pan Sośnierz się myli, to zastanawiam się, czy nie pójdziemy do wyborów w środku pandemii - ocenił.
Marcin Zaborski pytał swojego gościa o to, czy opozycja umówiła się z PiS-em, że nikt nie będzie podważał wyborów. Temu miała służyć poprawka, którą złożył, a później wycofał minister Kamiński. Abyśmy poznali opinię konstytucjonalistów. Żeby się jasno wypowiedzieli, czy pani Witek ma prawo - skoro nie zrobiła tego w 14 dni po nieopublikowanej uchwały PKW - ogłosić w każdym innym terminie te wybory, czy musi czekać na opróżnienie urzędu prezydenta - odpowiedział senator. Jak przekonywał, ekspertyzy konstytucjonalistów, którzy zaopiniowali ustawę były ważne. One wskazują wyraźnie, że nikt nie będzie mógł w sposób skuteczny podważyć wyborów przed SN, jeżeli zostaną one przeprowadzone zgodnie z obowiązującym prawem.
Jan Filip Libicki komentował w Popołudniowej rozmowie w RMF FM spadki, jakie notuje Władysław Kosiniak-Kamysz w najnowszych sondażach prezydenckich. Nie ma co ukrywać, że Władysław Kosiniak-Kamysz żywił się tymi wszystkimi, którzy byli zniechęceni do kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Dzisiaj Rafał Trzaskowski ich pozbierał, to jest jasne.
Jeżeli patrzymy z punktu widzenia takiego, że były nadzieje, że Kosiniak wejdzie do tej drugiej tury, to wiadomo, że jest smutno, że sondaże są jakie są. Pamiętajmy, że to nie sondaże wygrywają wybory - dodał senator. Pytanie, jak to będzie jak dojdzie do prawdziwych wyborów. Czekają nas niespodzianki.
Ja w tej drugiej turze musiałbym mieć bardzo mocne i twarde zapewnienie od Rafała Trzaskowskiego, i szczerze mówiąc trochę wątpię, że będę je miał, że w kwestiach progresywnych, czyli tych, z których był znany w Warszawie - karta LGBT i inne tego typu przedsięwzięcia, że nie będzie tego promował. Krótko mówiąc - nie będzie realizował tego, co przed wyborami do Parlamentu Europejskiego zadeklarował jego zastępca Paweł Rabiej - powiedział Jan Filip Libicki w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM.
Marcin Zaborski zapytał swojego gościa, czy w drugiej turze rozważa oddanie głosu na Andrzeja Dudę. Jeśli nie będę miał takiej deklaracji, na jaką czekam ze strony Rafała Trzaskowskiego, pójdę do wyborów i wrzucę pustą kartkę. Mam taki wariant. Nie ma takiej możliwości, żeby zagłosował na Andrzeja Dudę - odpowiedział senator PSL.
Libicki przyznał też, że wartość programu 500+ powinna zostać zaktualizowana. Gdybyśmy chcieli utrzymać wartość tego świadczenia z momentu, w którym ono było wprowadzane, to z całą pewnością powinniśmy to świadczenie zwaloryzować - powiedział Gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.
Jan Filip Libicki odniósł się też do słów parlamentarnego koalicjanta - Pawła Kukiza, który powiedział niedawno w RMF FM, że wszystkie partie działają podobnie jak zorganizowane grupy przestępcze. Paweł Kukiz jest wielkim artystą, a artyści mają skłonność do czasem swobodnych i zaskakujących wypowiedzi. Paweł Kukiz mówił również, że chce założyć partię polityczną, bo inaczej w polityce się nie da - powiedział Libicki. Senator PSL dodał też, że "Koalicja Polska uratowała Pawła Kukiza przed tym, żeby w ogóle nie zniknął z polityki."
Marcin Zaborski, RMF FM: Naszym gościem jest senator PSL-Koalicji Polskiej Jan Filip Libicki. Skrzyknie pan swoich wyborców i powie pan do nich teraz: "Idziemy głosować! Będziemy mieli wolne demokratyczne wybory"?
Jan Filip Libicki: Myślę, że nie muszę ich specjalnie skrzykiwać. Chyba wygląda na to, że kiedy nastał ten nastrój, że wychodzimy z pandemii, to wydaje się, że coraz więcej ludzi jednak chce iść do wyborów.
Żadnych wątpliwości już pan nie ma, że to będą wolne, demokratyczne wybory, tak jak w konstytucji zapisano?
Nie no, wątpliwości mam np. mam wątpliwość taką, że jak słyszę głos pana Andrzeja Sośnierza, posła PiS-u, który mówi: "pan Szumowski się myli, mamy 150 tys. zarażonych koronawirusem". I nie słyszę żadnego dementi ze strony ministerstwa zdrowia, że to pan Sośnierz się myli, to zastanawiam się, czy nie pójdziemy np. do wyborów w środku pandemii.
A umówiliście się z PiS-em, że nikt nie będzie podważał wyniku tych wyborów, skoro one już będą, np. 28 czerwca?
Temu miała służyć np. poprawka, którą zgłosił, a później wycofał pan marszałek Kamiński. Ta poprawka miała służyć temu, abyśmy poznali opinie konstytucjonalistów...
Nie, ta poprawka miała służyć temu, żeby ustawa weszła w życie w sierpniu, po końcu kadencji prezydenta. Wybory wtedy byłyby dużo, dużo później.
Ta poprawka miała służyć temu, żeby konstytucjonaliści jasno powiedzieli, czy pani marszałek Witek ma prawo, skoro nie zrobiła tego w 14 dni po nieopublikowanej uchwale PKW, ogłosić w każdym innym terminie te wybory, czy też musi czekać do opróżnienia urzędu przez pana prezydenta.
To przez tę poprawkę czekaliście w zasadzie tydzień, czekając bezczynnie w Senacie. Ustawę można było przyjąć już w zasadzie tydzień temu panie senatorze.
Ja uważam, że te ekspertyzy, które żeśmy mieli od trzech konstytucjonalistów, one były ważne, bo wskazały na to, że jednak nikt w sposób skuteczny, jeżeli wybory zostaną przeprowadzone zgodnie z przepisami, nie będzie mógł podważyć ich ważności przed Sądem Najwyższym.
A nie chodziło o to, żeby Rafał Trzaskowski miał po prostu mniej czasu na zbieranie podpisów na listach poparcia?
Nie wydaje mi się, żeby Platforma Obywatelska, która jest dużą partią, miała kłopoty z szybkim zebraniem podpisów pod poparciem jego kandydatury.
Dobrze, a Rafał Trzaskowski wybił kły" tygrysowi" z PSL-u?
Proszę pana, Rafał Trzaskowski na pewno wniósł efekt świeżości, na pewno wlał nową nadzieję w elektorat Platformy Obywatelskiej, który przy kandydaturze pani marszałek Kidawy-Błońskiej był pogubiony i zniechęcony.
I tak bardzo osłabił elektorat PSL-u, że Władysław Kosiniak-Kamysz ma teraz 7 proc. poparcia w najnowszym sondażu?
Władysław Kosiniak-Kamysz, jak ja pamiętam jego najwyższy wynik, to był 14 proc.
A dzisiaj ma siedem.
I nie mamy co ukrywać, że żywił się tymi wszystkimi, którzy byli zniechęceni do kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Dzisiaj Rafał Trzaskowski ich pozbierał.
Macie kłopot, panie senatorze?
Proszę pana, to zależy z jakiej strony spojrzymy.
A pan znajduje jasną stronę tej sytuacji?
Oczywiście, że znajduję jasną stronę tej sytuacji, bo jeżeli spojrzymy z punktu widzenia takiego, że każdy myśli sobie: "no, może Władysław Kosiniak-Kamysz wejdzie do drugiej tury", to oczywiście, że trochę jest smutno, że sondaże, choć nie sondaże wygrywają wybory, są takie, jakie są.
Tak, tylko, że Kosiniak ma dzisiaj tyle prawie głosów, co Krzysztof Bosak w tym sondażu.
Ale jeżeli spojrzymy na to z takiej oto perspektywy, że kandydaci PSL-u od 90. roku mieli śladowe wyniki w wyborach prezydenckich - największy miał Roman Bartoszcze, ponad 7 proc. w 90. roku, to jednak jest tak, że te pewne, moim zdaniem, 10 proc. Władysława Kosiniaka-Kamysza to jest dobry wynik. Ale oczywiście pytanie, jak to będzie jak dojdzie do prawdziwych wyborów? Czekają nas jeszcze niespodzianki.
Zostawmy sondaże, rzeczywiście. Wzrusza się pan czytając programy wyborcze kandydatów na prezydenta?
Proszę pana, to zależy, co uznamy za program wyborczy. Wzruszyłem się, jak usłyszałem, że pan prezydent Duda proponuje dzisiaj oczka wodne przed każdym domem również, a przed każdym blokiem.
Po to, żebyśmy zbierali deszczówkę. Ale zostawmy Andrzeja Dudę, skupmy się na Władysławie Kosiniaku-Kamyszu, jeśli pan pozwoli. No bo to wzruszenie to się bierze stąd, żeby tak wszystko się spełniło, co obiecują nam kandydaci, to ja się np. wzruszam. I czytam, np. Kosiniak-Kamysz obiecuje emerytury stażowe: kobiety - 55 lat życia i 35 lat pracy, mężczyźni 60 lat i 40 lat pracy. Wszystko dobrze zapamiętałem?
Proszę pana, ja myślę sobie w ten sposób, że tak naprawdę muszą się temu jeszcze przyjrzeć eksperci. To są pewne hasła.
Nie, to jest napisane w programie Kosiniaka, panie senatorze. Mam się nie przywiązywać?
Jasne, jasne, jasne. Ale to są pewne hasła, a jak zwykle to się mówi: "diabeł tkwi w szczegółach".
Nie, ja pytam o to z bardzo konkretnego powodu, bo Kosiniak-Kamysz tłumaczy, że Polacy, którzy wcześnie zaczynają pracę i nie mają zdrowia, żeby wykonywać swój zawód, muszą przejść wcześniej na emeryturę. To jest argument, który słyszałem dokładnie 8 lat temu, kiedy rząd PO-PSL wprowadzał podwyższony wiek emerytalny. Wtedy mówiliście, że przecież można pójść na rentę nie, ma potrzeby zajmowania się tymi ludźmi. Co takiego się zmieniło, że dzisiaj proponujecie emerytury stażowe?
Proszę pana, ja panu powiem w ten sposób. Pan w jakiś sposób nawiązuje do podwyższenia wieku emerytalnego
Tak, w bardzo konkretny sposób.
I jeśli pan pyta Jana Filipa Libickiego, który nie był wtedy członkiem PSL-u, to Jan Filip Libicki odpowiada tak: z punktu widzenia interesu systemu ubezpieczeń społecznych ja uważam, że to nie była zła decyzja. Natomiast każda decyzja, którą podejmuje polityk, musi cieszyć się pewnym poparciem społecznym.
Tylko, że ta decyzja, to była decyzja podjęta przez Władysława Kosiniaka-Kamysza. Stał na trybunie sejmowej i mówił tak w 2012 roku: "Demografia jest nieubłagana. Przed nami zadanie budzące obawy, ale konieczne. Odwlekanie skutecznych rozwiązań grozi poważnym kryzysem systemu emerytalnego." I jeszcze: "Brak reformy oznacza niskie emerytury. Jest to zmiana trudna, ale konieczna." Dzisiaj przychodzi Kosiniak i mówi: potrzebne są emerytury stażowe dla tych 60-, 55-latków.
Więc ja panu odpowiadam jeszcze raz, że każda decyzja, którą podejmuje polityk musi mieć poparcie społeczne. Ta decyzja, moim zdaniem, z punktu widzenia systemu emerytalnego nie była złą decyzją, natomiast nie miała oparcia społecznego.
Nie, ale wtedy Kosiniak odrzucał taki pomysł, żebyśmy jednak pozwolili tym ludziom nie pracować, skoro już są zmęczeni, chorzy, nie dają rady.
Proszę pana, ja mogę powiedzieć tyle - ja w tej sprawie nie mam nic więcej do dodania, może poza jedną rzeczą. Poza opinią pana Roberta Gwiazdowskiego, członka rady nadzorczej ZUS-u, który powiedział, jeszcze w zeszłym roku, że trzeba coś z tym zrobić, bo inaczej, jeżeli będzie tak jak jest teraz, to trzeba będzie emerytury obniżać.
Tylko, że Kosiniak proponuje coś zupełnie innego, niż Robert Gwiazdowski mówi.
A dlaczego Władysław Kosiniak-Kamysz chciał wpisać to do swojego programu? No to proszę jego zaprosić i jego o to zapytać.
Pan tego pomysłu nie popiera? Jest pan senatorem PSL-u, a Kosiniak jest szefem PSL-u.
To ja panu jeszcze raz odpowiadam, że jeżeli, a rozumiem, że skoro zostało to zgłoszone, to jest to jakoś obliczone, jeżeli to nie grozi zapaścią systemu emerytalnego, to ja się mogę nad tym z zainteresowaniem pochylić.
Pan nie zna takich obliczeń?
Ja nie znam takich obliczeń...
Senator PSL-u, przypomnę.
Ale to, ale to nie znaczy, że takich obliczeń nie ma.