"Oczywiście, że zbierzemy" - tak Barbara Nowacka odpowiedziała w Popołudniowej rozmowie w RMF FM na pytanie o to, czy uda się zebrać 100 tysięcy podpisów poparcia dla prezydenckiej kandydatury Rafała Trzaskowskiego w ciągu dwóch dni, jeśli taki będzie wyborczy kalendarz. Liderka Inicjatywy Polska i posłanka Koalicji Obywatelskiej zadeklarowała, że jeśli sytuacja epidemiczna na to pozwoli, będzie zbierała podpisy również na ulicy.
"Sytuacja z lockdownem jest bardzo dynamiczna, widzimy duże odmrażanie. To, co jeszcze miesiąc temu wydawało się nam absolutnie nie do pomyślenia - czyli posyłanie dzieci do szkół, przedszkoli - staje się realne na naszych oczach (...). Widać, że przyzwyczailiśmy się do pewnych rygorów. (...) Wydaje mi się, że już jesteśmy na tyle oswojeni i sytuacja na tyle się zmienia, że jeżeli to będzie możliwe, to tak: będę zbierała podpisy też na ulicy" - mówiła.
"To jest poważne stanowisko. Myślę, że nie jest tak łatwo powiedzieć w tej chwili: tak czy nie" - tak natomiast Barbara Nowacka odpowiedziała na pytanie o to, czy w razie zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich zgodziłaby się kandydować na prezydenta Warszawy. "Gdzieś z jednej strony: wyzwanie i pokusa, z drugiej: przed nami w Koalicji też wielka rozmowa na ten temat" - stwierdziła.
"Zapewniam, że jeśli Rafał Trzaskowski wygra wybory prezydenckie, to układ sił w parlamencie w ciągu paru miesięcy się zmieni" - mówiła Barbara Nowacka w internetowej części rozmowy. "Już dziś widać wielką erozję wewnątrz władzy. Te gry frakcyjne mogą się rozszerzać. Zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego to będzie sukces całej demokratycznej opozycji. To spowoduje też trzęsienie ziemi w parlamencie. Nie sądzę, żeby PiS był w stanie dobrze rządzić" - dodała posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Zapytana o to, czy namawiała Małgorzatę Kidawę-Błońską, by nie rezygnowała ze startu w wyborach prezydenckich, Nowacka odparła: "Nie. Powiedziałam, że w każdej sytuacji ma moje wsparcie, bo na końcu to jest jej decyzja. Proszę sobie wyobrazić, ileż ona musiała znieść ataków, drwin, wyśmiewań tych wszystkich ‘chłopczyków’, którzy zobaczyli, że można dokopać kobiecie, a teraz mają usta pełne frazesów, jaka to biedna była pani Kidawa-Błońska". Dopytywana, o jakich "chłopczykach" mówi, posłanka wyjaśniła: "O chłopczykach-kontrkandydatach, którzy kopali Kidawę-Błońską w sposób niegrzeczny, nieelegancki, a potem przypomniało im się nagle, że to trzeba pełen szacunek".
W internetowej części rozmowy Marcin Zaborski pytał Barbarę Nowacką również o to, czy rozumie, dlaczego Lech Kaczyński nadal nie ma swojej ulicy w Warszawie.
"Nie. Uważam, że Lech Kaczyński powinien mieć swoją ulicę. Wydaje się, że jest to kwestia dosyć w tej chwili już prostej decyzji administracyjnej, bo te wszystkie złe emocje, które były wokół siłowego wprowadzania zmian nazwy ulicy powoli opadają" - odpowiedziała Nowacka.
"Nie ukrywam, że sama mam takie marzenie, żeby gdzieś w Warszawie był też skwer upamiętniający moją matkę, która w Warszawie mieszkała przez większość swojego życia (...) Czekam też, żeby któregoś dnia nie tylko ona, ale wielu innych zasłużonych dla Warszawy, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej, to swoje miejsce w mieście mogło mieć" - dodała liderka Inicjatywy Polska.