Detroit, jedno z największych amerykańskich miast, ogłosiło bankructwo. Kiedyś to było drugie najbogatsze miasto w Stanach, teraz jest sprawcą największego bankructwa w historii kraju. Detroit ma do spłacenia około 18,5 miliardów dolarów długu, które teraz trzeba będzie w jakiś sposób zwindykować.

Kłopoty miasta wzięły się z dwóch rzeczy. Po pierwsze z nierozsądnej polityki finansowej i ciągłego zadłużania się.

W ramach oszczędności miasto musiało wyłączyć niemal połowę, czyli 40 tysięcy ulicznych latarni. Część nie działa, bo ludzie rozkradli miedź. Miasto pozamykało także parki.

W Detroit brakuje policjantów. Na interwencję mundurowych trzeba czekać średnio godzinę. To przekłada się na dużą przestępczość i najwyższą w kraju liczbę zabójstw. Powoduje też, że z Detroit masowo uciekają ludzie. A to już druga przyczyna kryzysu.

Jeszcze w 1950 roku w Detroit mieszkały prawie dwa miliony osób, teraz jest ich tylko 700 tysięcy. Wtedy najliczniejszą mniejszością etniczną byli Polacy. Teraz ponad 80 procent mieszkańców to pogrążeni w biedzie Afroamerykanie.

Detroit kiedyś było potęgą przemysłu motoryzacyjnego. Jest siedzibą takich marek jak Ford, General Motors czyli Chrysler, które jednak przenoszą produkcję do tańszych krajów. Detroit było także jednym z najważniejszych miast rynku muzycznego, większym od takich kolosów jak Boston, San Francisco, czy Miami razem wziętych.

Władze stanu Michigan obiecują wielki ratunkowy plan inwestycyjny dla Detroit. Proponują budowę nowej kolei, dróg i hali hokejowej. Ma to dać zatrudnienie dziesiątkom tysięcy ludzi.

Z drugiej strony będą także cięcia. Zmniejszony ma zostać nawet fundusz emerytalny.

Ofiary kryzysu

Obecnie w Detroit oficjalna stopa bezrobocia wynosi 18,6 procent. Pracuje mniej niż połowa mieszkańców powyżej 16 roku życia. Mniej więcej 36 procent osób żyje tam poniżej progu ubóstwa.

Ludzie stali się także ofiarą system finansowego. W latach 2004-2006 masowo brali kredyty hipoteczne i były to tak zwane "kredyty subprime", czyli kredyty udzielane ludziom bez zdolności kredytowej. W zasadzie jedynym warunkiem banku było to, żeby klient oddychał. Dochodów mieć nie musiał.

Gdy w 2008 roku wybuchł kryzys, ludzie potracili domy. W samym tylko zeszłym roku banki zajęły tam 100 tysięcy domów - na 700 tysięcy mieszkańców!

W efekcie ceny nieruchomości są tam wyjątkowo niskie, a i tak około 80 tysięcy domów stoi opuszczonych.

Jak to się stało?

Gubernator stanu Michigan podaje w oficjalnych dokumentach trzy powody bankructwa. Po pierwsze - przeszacowanie przychodów, po drugie zbyt duże wydatki, a po trzecie wreszcie - zaciąganie nowych długów na spłatę starych. Do tego trzeba dołożyć spadek liczby mieszkańców, spowodowany wzrostem przestępczości.

Do upadku miasta przyczyniła się też nieudolność władz. Najgłośniejszym jej przykładem był Qwame KilPatric, który był burmistrzem w latach 2002-2008. Wsławił się oszustwami i korupcją, a teraz siedzi w więzieniu.

Kolejny już upadek Detroit to także potężny problem dla prezydenta Baracka Obamy. Miastem od niepamiętnych czasów rządzą jego Demokraci, a udana odbudowa Detroit była jednym z haseł jego ostatniej kampanii wyborczej.

Bankructwo Detroit to także upadek marzeń. Poniżej bardzo głośna reklama samochodowa z finału SuperBowl (najważniejszych rozgrywek futbolu amerykańskiego) z 2012 rok.

Amerykanie liczyli, że po zapaści finansowej także i Detroit stanie na nogi. Niestety, było tylko gorzej.