Obok Andrzeja Dudy wielkim wygranym tegorocznych wyborów prezydenckich jest Paweł Kukiz, muzyk i charyzmatyczny lider nowej formacji politycznej, która jest dopiero w trakcie tworzenia się.
W pierwszej turze, nie będąc wspierany przez żadną z partii i nie posiadając żadnych wysokich dotacji z budżetu państwa, osiągnął on rewelacyjnie dobry wynik. Z kolei w drugiej turze jego wyborcy przechylili szalę zwycięstwa na rzecz nowego prezydenta-elekta. Dlatego też z tym większym zażenowaniem obejrzałem w czasie niedzielnego wieczoru wyborczego rozmowę, którą doświadczona telewizyjna dziennikarka, przeprowadziła z czterema tzw. "autorytetami moralnymi" - dwóch innych muzyków, jeden aktor (raczej drugorzędny) i działacz środowiska LGTB. Panowie ci, wszyscy raczej o poglądach lewicowych, opowiadali typowe klituś-bajduś, nie kryjąc swego sfrustrowania przegraną Bronisława Komorowskiego. Niektórzy z nich "jechali po bandzie", a prowadząca przytakiwała temu wszystkiemu "ze zrozumieniem". Tak jakby jednostronność była normą Telewizji Polskiej, utrzymywanej z kieszeni nas wszystkich.
Szczytem wszystkiego była wypowiedź Macieja Maleńczuka, który jako zwolennik kandydata Platformy Obywatelskiej, poobrażał (jak tylko intelekt mu na to pozwalał) wyborców Pawła Kukiza, nazywając ich m.in. "szemranymi ludźmi". Wyborcy ci, głównie ludzie młodzi, powinni to piosenkarzowi zapamiętać, zwłaszcza wtedy, gdy będzie zachęcał on do kupowania swoich płyt i biletów na koncerty.