Dramatyczny mecz i czwarte miejsce mistrzostw Europy. Niestety polskim szczypiornistom nie udało się wywalczyć pierwszego w historii medalu czempionatu Starego Kontynentu. "Biało-czerwoni" ulegli Islandczykom 26-29. W finale Francja pokonała Chorwację 25-21. W naszej sondzie możesz ocenić występ "biało-czerwonych" na ME.
Już w pierwszej minucie Bartłomiej Jaszka rzucał z trudnej pozycji, ale faulowany trafił w poprzeczkę. Chwilę później kolejny faul Islandczyków i tym razem rzut karny pewnie wykorzystany przez Tomasza Tłuczyńskiego. W trzeciej minucie na ławkę kar powędrował Karol Bielecki. Rywale Polaków grali w przewadze, ale pierwszej okazji do wyrównania nie wykorzystali - świetną obroną popisał się Sławomir Szmal. Kolejne sekundy to szybkie rzuty z obu stron, jednak bez efektu bramkowego. Na parkiet wrócił Bielecki i siły były wyrównane. A więc po pięciu minutach meczu skromne prowadzenie Polaków 1-0.
Niestety od tego momentu na parkiecie zaczęli dominować Islandczycy. Najpierw w ekwilibrystyczny sposób Szmala pokonał Gunnarson, a po stratach Polaków w ataku rywale dołożyli dwie kolejne bramki po wykończeniu kontrataków. Po ośmiu minutach Islandczycy prowadzili już 4-1. Rywale coraz skuteczniej przeprowadzali akcje, a nasi szczypiorniści nie potrafili skutecznie przeciwstawić się im w obronie. W dziewiątej minucie wreszcie trafił Bartosz Jurecki, ale rywale nie pozostali dłużni. Zdobywanie bramek przychodziło Islandczykom dużo łatwiej niż Polakom, którzy dość schematycznie zachowywali się w ataku, w efekcie po dziesięciu minutach mieliśmy na koncie zaledwie dwie bramki, a rywale pięć. Niestety na ławkę kar znów powędrował Bielecki, a Sigurdsson bezlitośnie wykorzystał dziurę w naszej obronie. Po chwili piękną akcją ze skrzydła popisał się Tomasz Rosiński, ale rywale odpowiedzieli błyskawicznie - Atlason i znów Sigurdsson. W piętnastej minucie po ładnym trafieniu Lijewskiego na tablicy wyników 8-4 dla Islandii.
Rywale systematycznie powiększali przewagę, świetną partię rozgrywał Sigurdsson, a nasi reprezentanci nie radzili sobie zarówno w ataku jak i w obronie. Zbyt dużo straconych piłek i niewykorzystanych rzutów, zbyt dużo dziur w defensywie. Przy tak dobrze dysponowanych Islandczykach Szmal nie mógł sam uratować drużyny. Pod koniec połowy Szmala zastąpił Piotr Wyszomirski, ale po chwili sam wyjmował piłkę z bramki. Po dwudziestu minutach gry 13-6 dla rywali. Na szczęście w tym momencie przebudzili się Jaszka i Jurecki. Po ich trafieniach strata zmalała do pięciu bramek, ale po faulu jednego z Polaków rywale znów zaczęli grę w przewadze. A to oznaczało jedno - mozolne rozgrywanie piłki przez naszych w ataku, nieprzygotowane rzuty i kontry Islandczyków. Wykorzystali dwie i odskoczyli znów na siedem bramek. 15-8 dla Islandii po 25 minutach.
Wreszcie kara dla Islandii. Po faulu Jakobssona Jurecki przez dłuższą chwilę leżał na parkiecie, ale sędziowie nie podyktowali rzutu karnego. A rywale, choć grali w piątkę, spokojnie rozgrywali piłkę i po potężnym rzucie zdobyli bramkę. W tym momencie Polacy mieli na koncie aż osiem strat, a rywale tylko trzy. Z taką grą nie ma co myśleć o medalu. Trener Bogdan Wenta łapał się za głowę po kolejnych fatalnych zagraniach jego podopiecznych. W ostatnich minutach pierwszej połowy na ławce kar znalazło się dwóch Polaków, a trener Islandii wziął czas. Wenta motywował Polaków, tłumaczył, że przed nimi jeszcze całe trzydzieści minut, ale niestety straciliśmy kolejną bramkę i pierwszą połowę przegraliśmy aż 10-18.
W przerwie meczu trener Bogdan Wenta musiał ostro przemówić do naszych zawodników, bo w drugiej połowie na parkiet wybiegła zupełnie inna reprezentacja Polski. Nasi jakby uwierzyli, że ten mecz można jeszcze wygrać. Po kilku nieuważnych akcjach na początku połowy Polacy zaczęli systematycznie odrabiać straty. W bramce cudów dokonywał Szmal, a z przodu wreszcie zamiast błędów mieliśmy celne rzuty. Lijewski, Jurecki, Kuchczyński, Jachlewski - kilka bramek z rzędu i w 40 minucie przegrywaliśmy już tylko 17-20.
Kiedy doszliśmy rywali na dwie bramki, niepotrzebny faul Krzysztofa Lijewskiego. Polak powędrował na ławkę kar, a Islandczycy zdobyli bramkę. To, że nie zdobyli ich więcej, zawdzięczamy Szmalowi, który w tym fragmencie grał fenomenalnie i bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach. Niestety z przodu nasi znów stracili skuteczność i zamiast trafiać obijali słupki islandzkiej bramki. Na dodatek na ławkę kar powędrował Jaszka, a rywale wykorzystali rzut karny. Po chwili udana kontra Peterssona i 23-18 dla Islandii.
Polacy nie dawali jednak za wygraną. Wykorzystali chwilę gry w przewadze i zmniejszyli stratę do trzech goli. W 50. minucie nasi mieli świetną okazję. Po kontrze sam na sam z islandzkim bramkarzem znalazł się Jurasik, ale Gudmundsson niesamowicie obronił. Chwilę później bramkę zdobył Jurecki, ale sędziowie jej nie uznali dopatrując się faulu w ataku. Kilka niewykorzystanych okazji, a mogliśmy zbliżyć się w okolice remisu. A tak na pięć minut przed końcem rywale prowadzili 26-23.
Ale właśnie wtedy wspaniałą akcją na prawym skrzydle popisał się Lijewski, a kolejną kontrę wykorzystał Tłuczyński. Zrobiło się 26-25. Kiedy myślami byliśmy już przy remisie rywale dwa razy skutecznie zaatakowali. Na dwie minuty przed końcem przegrywaliśmy różnicą dwóch bramek. Islandczycy spokojnie rozgrywali piłkę, ale zbyt długo. Sędziowie dostrzegli grę na czas i piłkę przejęli Polacy. Do kontry pobiegł Tłuczyński, ale w ostatniej chwili piłkę wybił mu Petersson. Polak boleśnie upadł i musiał zejść z parkietu.
Ostatnie sekundy bardzo nerwowe. Jaszka nie wykorzystał sytuacji trafiając w islandzkiego bramkarza. Rywale znów przetrzymywali piłkę. Polacy ją przejęli, ale Jurecki faulował w ataku, a w ostatniej sekundzie rywale dobili naszych szczypiornistów zdobywając bramkę. Islandczycy wygrali 29-26 i to oni zdobyli brązowy medal. Gdyby Polacy zagrali od początku meczu tak agresywnie i z takim zaangażowaniem, jakie prezentowali w drugiej części, to my mogliśmy się cieszyć z medalu. A tak pozostaje nam czwarte miejsce mistrzostw Europy i tytuł najlepszego bramkarza czempionatu dla Sławomira Szmala.
Szkoda tej pierwszej połowy, że aż tak wysoko ją przegraliśmy. W drugiej połowy mówiliśmy, że jeżeli przyjechaliśmy na mistrzostwa i tak daleko zaszliśmy, i walczymy o tak dobre miejsce, to nie możemy odpuścić, żeby nas przejechali jak walec. Naprawdę druga połowa była wyśmienita - powiedział po meczu Bartosz Jurecki.
To były dwie różne połowy. W szatni powiedzieliśmy sobie, że walczymy do końca. (…) Biorąc pod uwagę, że byliśmy w półfinale, zajęliśmy najgorsze miejsce, jakie było możliwe. To ogromne rozczarowanie - zaznaczył Artur Siódmiak.
Myślę, że byliśmy za bardzo naładowani - każdy grał indywidualnie w ataku i w obronie, a to jest gra zespołowa - podkreślił Patryk Kuchczyński.
Polska - Islandia 26:29 (10:18)
Polska: Sławomir Szmal, Piotr Wyszomirski - Bartosz Jurecki 4, Michał Jurecki 4, Tomasz Tłuczyński 4, Krzysztof Lijewski 3, Mateusz Jachlewski 3, Patryk Kuchczyński 2, Bartłomiej Jaszka 2, Tomasz Rosiński 2, Mariusz Jurasik 1, Marcin Lijewski 1, Karol Bielecki 0, Artur Siódmiak 0, Daniel Żółtak 0, Mariusz Jurkiewicz 0.
Islandia: Bjoergvin Gustavsson, Hreidar Gudmundsson - Gujon Valujr Sigurddsson 8, Robert Gunnarsson 6, Snorri Steinn Gudjonsson 4, Olafur Stefansson 3, Amor Atlason 3, Aron Palmarsson 2, Ingimundur Ingimundarson 2, Alexander Petersson 1, Sturla Asgeirsson 0, Oern Asgeir Hallgrimsson 0, Sverre Jakobsson 0, Vignir Svavarsson 0.