"Biało-czerwoni nie pokazali nic wielkiego. Mimo wszystko uważam, że byliśmy drużyną lepszą" - tak porażkę 0:2 na Stadionie Narodowym skomentował pomocnik reprezentacji Niemiec Christoph Kramer. "Jest w nas teraz taka typowa złość, która pojawia się po meczu przegranym, ale ze świadomością, że było się drużyną lepszą. Polacy byli po prostu brutalnie skuteczni" - mówił z kolei obrońca Mats Hummels.
SONDA: Kto w polskiej ekipie był numerem 1? Głosujcie i komentujcie!
W moim odczuciu zagraliśmy bardzo dobry mecz, przez cały czas dominowaliśmy. Mieliśmy sporo okazji, ale największa trudność polegała na tym, że nie potrafiliśmy ich wykorzystać.
Oczywiście, że jest denerwujące, iż rywale mieli dwie szanse i strzelili dwie bramki. Wynik jest negatywny, ale jestem przekonany, że jak tak dalej będziemy pracować, to przyjdą zwycięstwa.
Nie uważam, by Polacy byli groźni w kontrach. Może w ostatnich pięciu minutach, ale poza tym nie odczuwałem, żeby w ten sposób sprawiali nam jakiś problem.
Gdybyśmy jedną z wielu okazji do strzelenia goli wykorzystali w pierwszej połowie, to ten mecz by całkowicie inaczej wyglądał. Niestety nie udało się zdobyć ani jednej bramki mimo wielu szans.
Wiedzieliśmy, że Polacy będą trudnym rywalem i nie można być nigdy pewnym zwycięstwa. Teraz mamy trzy punkty w tabeli po dwóch meczach. To jednak dopiero początek eliminacji. Bardzo dobrze, że kolejne spotkanie gramy już we wtorek. Będziemy mogli odpracować tą porażkę.
Nie możemy za tą porażkę winić obrony. Ona nie zagrała źle i nie popełniła błędów. Przy pierwszej bramce nie miało znaczenia, czy stałbym bliżej linii. Prawda jest taka, że i tak bym tej piłki nie sięgnął.
Moim zdaniem, w dwóch sytuacjach nie popisał się sędzia - jak Robert Lewandowski uderzył Erika Durma łokciem w twarz i gdy faulowany był Mario Goetze.
Na pewno nie było tak, że za bardzo koncentrowaliśmy się na Lewandowskim. Doskonale wiemy, że to znakomity piłkarz, ale wiedzieliśmy, że Polacy mają także świetnych skrzydłowych.
By wygrywać trzeba przede wszystkim strzelać gole. Tego właśnie dzisiaj zabrakło. Wiedzieliśmy doskonale, że Polacy są groźnym zespołem. Stworzyliśmy przynajmniej osiem, dziesięć sytuacji, po których mogła paść bramka. Polacy mieli za to dwie szanse i je w stu procentach wykorzystali.
Biało-czerwoni nie pokazali nic wielkiego. W piłce jest jednak tak, że jak się wygrywa, to mówi się, że wszystko ułożyło się po twojej myśli, a jak drużyna przegrywa, to ocenia się, że nic nie wyszło.
W pierwszej połowie Polacy nie stworzyli ani jednej akcji. Po zmianie stron pozwoliliśmy im na kontrę, która skończyła się stratą bramki. Musieliśmy się otworzyć i wpadła druga. Mimo wszystko uważam, że byliśmy drużyną lepszą.
Nie jest bez znaczenia, że po mistrzostwach świata odeszli czołowi zawodnicy jak Philipp Lahm, Per Mertesacker czy Miroslav Klose. Oczywiście, że nam ich brakuje, ale teraz musimy na nowo budować drużynę, choć to nie może być żadną wymówką. Niemcy mają dobrych piłkarzy, a na boisku była mocna jedenastka. Poza tym my naprawdę źle nie zagraliśmy.
Czytałem gdzieś, że jeszcze nigdy nie przegraliśmy z Polakami, ale ja takie rzeczy słyszę co tydzień w Moenchengladbach. Ciągle nam koś powtarza, że z kimś nie wygraliśmy nigdy. A później na murawie dzieją się różne rzeczy.
Jest w nas teraz taka typowa złość, która pojawia się po meczu przegranym, ale ze świadomością, że było się drużyną lepszą. Polacy na pewno nie mogliby narzekać, gdyby do przerwy przegrywali dwoma, a nawet trzema bramkami. Niestety nie udało się, ale takie rzeczy się zdarzają. Biało-czerwoni byli po prostu brutalnie skuteczni.
Jak mogliśmy tego uniknąć? Właściwie nie wiem. Może należałoby nie dopuszczać do kontr, ale z drugiej strony ich wcale nie było dużo. Właściwie to my cały czas nacieraliśmy, a skończyło się 0:2. Taki jest sport.
Na pewno wiele kłopotów sprawił nam Lewandowski. Wiedzieliśmy o tym, że tak będzie, a mimo wszystko potrafił nieźle namieszać. Roberta bardzo trudno zatrzymać, bo gra całym ciałem. Po raz pierwszy grałem przeciwko niemu i potwierdziło się, co mówili o nim moi koledzy z obrony, że to trudne zadanie. Mimo wszystko chcę podkreślić, że każdy pojedynek był bardzo fair. Nie było nieczystych zagrań. Widziałem, że uderzył łokciem Erika Durma. Moim zdaniem, w takich sytuacjach sędzia może gwizdnąć, ale wcale nie musi. To nie był jednoznaczny faul. Takie zachowania się po prostu w piłce zdarzają.
Zaskoczony byłem naprawdę dobrą postawą skrzydłowych, którzy wychodzili bardzo szybko do kontr.
Doskonale jednak wiem, że Polacy to nie tylko Lewandowski i udowodnili to na murawie.
(edbie)