W piątek zapadnie decyzja, czy na Stadionie Narodowym zostanie rozegrany mecz o Superpuchar Legia - Wisła. Dziś decyzja byłaby negatywna, ale warszawski ratusz poczeka z przystawianiem pieczątek, dając czas na poprawienie błędów. Na razie na zorganizowanie meczu nie godzą się policja, straż pożarna i sanepid.
Służby stwierdziły, że spotkanie, na którym większość kibiców będą stanowić kibice Wisły i Legii - czyli odwieczni wrogowie - to mecz podwyższonego ryzyka. A Stadion jeszcze nie jest na taki mecz gotowy. Mało tego, policja zarzucała również organizatorom, że nie zaplanowali, jak przetransportować 9 tysięcy kibiców Wisły przez Warszawę, by uniknąć kontaktu z fanatykami Legii. Na to jednak znaleziono lekarstwo. Organizator, czyli spółka Ekstraklasa, wynajmie autobusy, by z dworca zawiozły Wiślaków wprost na stadion.
Dużo trudniej będzie sprostać drugiemu wymogowi stawianemu przez policję. Organizatorzy głowią się, jak odseparować zwaśnione grupy kibiców już na Stadionie. Na Narodowym nie ma barierek między sektorami, jak na stadionach ligowych, a dodatkowo promenadą można obejść cały obiekt. To problem - przyznaje Ewa Gawor z biura bezpieczeństwa miasta. Padają więc radykalne pomysły - nawet ogrodzenia części sektorów.
Zapewne skończy się na wyznaczeniu sektorów buforowych, na których zamiast kibiców zasiądą policjanci i ochroniarze. I tu pojawia się kolejne pytanie: jak zadbać, by w sektorach neutralnych nie zasiedli kibole obu klubów. Ręczę, że żaden kibic, który kupuje bilety na Żyletę, nie kupi biletów w normalnej sprzedaży - mówi prezes Ekstraklasy Andrzej Rusko. Jak dodaje, do weryfikowania, kto kupuje bilet na sektory neutralne, mają być wykorzystywane klubowe bazy danych o kibicach.
W środę mamy poznać warunki sprzedaży biletów na ten mecz. Po 9 tys. wejściówek dla najbardziej zagorzałych kibiców już rozprowadziły kluby: Legia i Wisła.