Bez medalu zakończyła dzisiejsze zmagania w mistrzostwach Europy w short tracku Natalia Maliszewska. W ćwierćfinale rywalizacji na 1000 m Polka została zdyskwalifikowana. Dzień wcześniej Maliszewska cieszyła się ze srebrnego medalu wywalczonego na dwa razy krótszym dystansie.
W rywalizacji na dystansie 1000 m Natalia Maliszewska zajęła w swoim wyścigu ćwierćfinałowym drugą pozycję, za Niemką Anną Seidel. Po analizie wideo sędziowie uznali jednak, że Polka utrudniała jazdę Włoszce Cynthii Mascitto i Węgierce Rebece Sziliczei-Nemet. W konsekwencji łyżwiarka Juvenii Białystok została ukarana żółtą kartką, która równoznaczna jest z dyskwalifikacją.
Na drugie miejsce przesunięto w tej sytuacji Rosjankę Jewgienię Zacharową, do półfinału awansowały także obie "faulowane" przez Polkę zawodniczki.
Na ćwierćfinale zmagania zakończyła również Gabriela Topolska, która w swoim biegu była czwarta.
Ostatecznie na dystansie 1000 m najlepsza okazała się Holenderka Suzanne Schulting, która wyprzedziła swoją rodaczkę Selmę Poutsmę i Niemkę Annę Seidel.
Schulting była gwiazdą mistrzostw: z Gdańska wyjechała z pięcioma krążkami, w tym czterema z najcenniejszego kruszcu.
Natalia Maliszewska świętowała natomiast w Gdańsku wywalczenie srebrnego medalu mistrzostw Europy w short tracku na dystansie 500 m.
To trzeci jej medal w tej konkurencji w mistrzostwach Europy: dwa lata temu w Dordrechcie sięgnęła po złoto, natomiast w ubiegłym roku w Debreczynie stanęła na najniższym stopniu podium.
"To był piękny i niesamowity, ale jednocześnie niezwykle trudny dzień" - mówiła łyżwiarka w sobotę po zdobyciu srebrnego krążka.
"Pojechałam dzisiaj sześć biegów na bardzo wysokim poziomie i znalazłam się w dwóch finałach oraz w półfinale sztafetowej rywalizacji. Nie mogłam sobie chyba wyobrazić lepszego scenariusza. Jestem niezwykle wzruszona - ale nie chcę już o tym mówić, bo beczę za każdym razem, kiedy o tym myślę" - przyznała.
Tego dnia Natalia Maliszewska awansowała także do finału biegu na 1500 m, w którym zajęła siódmą lokatę. Miała jednak sporego pecha: na pięć okrążeń przed końcem dystansu jechała na trzeciej pozycji, ale została wytrącona z rytmu przez Rosjankę Jekaterinę Jefremienkową i spadła na koniec stawki.
"Kto wie, co wydarzyłoby się w dalszej części wyścigu, bo w tym momencie nie czułam się słaba - wręcz przeciwnie" - skomentowała.
Przyznawała również, że "z wielkim optymizmem" czeka na ćwierćfinałową rywalizację na 1000 m.
"Medal, który mam na szyi, daje mi bardzo duże paliwo" - stwierdziła.