"Nie da się ukryć, że jestem dumny. W półfinale takich rozgrywek cztery gole, z Realem Madryt, po takim meczu... muszę być szczęśliwy. Ale to jeszcze nie koniec" - mówił po wczorajszym meczu półfinałowym Ligi Mistrzów Robert Lewandowski. Polak strzelił dla Borussii wszystkie cztery bramki i poprowadził swój zespół do zwycięstwa.
W całym spotkaniu zagraliśmy dobrze, ale w drugiej połowie było bardzo dobrze. Real w pewnym momencie nie wiedział co ma robić, nie miał sposobu na nas. Oczywiście też bramki, które strzeliliśmy spowodowały, że grało nam się łatwiej, a Hiszpanie musieli zaryzykować, ale to my byliśmy skuteczniejsi i zrobiliśmy duży krok ku finałowi - mówił wczoraj napastnik Borussii Dortmund i reprezentacji Polski.
Lider klasyfikacji strzelców Bundesligi nadal nie jest jednak pewny gry 25 maja na Wembley w Londynie. To właśnie tam zostanie wyłoniony zwycięzca tegorocznej edycji Champions League. Jeszcze tam nie jesteśmy. W Madrycie to nie będzie łatwy mecz, Real jeszcze się nie podda - zaznaczył Lewandowski.
Polski napastnik przyznał, że po pierwszej połowie, która skończyła się remisem 1:1, drużyna uwierzyła, iż Real jest w jej zasięgu. Tak naprawdę, wiedzieliśmy o tym już wcześniej, ale dopiero po zmianie stron dotarło do nas, że możemy ich wysoko pokonać - powiedział. Mimo wszystko żałuje, że stracili jednego gola. Tak się zdarza. To jest piłka nożna i na pewno nikt nie będzie miał do nikogo pretensji. Wiedzieliśmy, że musimy grać dalej, ale na pewno przez to będzie trudniej w Madrycie. Szkoda - dodał Lewy.
Po strzeleniu hat-tricka, w 66. minucie polski zawodnik podszedł jeszcze do rzutu karnego. Nie miałem wątpliwości. Dobrze się czułem na boisku, a już wcześniej zdecydowaliśmy, że to ja będę próbował. Oczywiście wiem, że jedenastka to zawsze loteria, ale udało mi się - zaznaczył Lewandowski.
W drugim półfinale Bayern pokonał wczoraj Barcelonę 4:0. Rewanże zaplanowano na 30 kwietnia i 1 maja.
(bs)