W najciekawiej zapowiadającym się meczu 9. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy - a być może i całej rundy jesiennej - piłkarze Legii Warszawa pokonali na własnym stadionie Lecha Poznań 2:1. Szlagier nie rozczarował: drużyny stworzyły ciekawe widowisko, w którym nie brakowało dramaturgii.
Pierwsze minuty należały do gospodarzy, którzy zepchnęli Lecha do obrony, z czasem jednak "Kolejorz" stawał się coraz groźniejszy.
Pierwszą dogodną okazję do zdobycia gola goście zyskali w 20. minucie: po szybkiej akcji przed szansą stanął Szwed Mikael Ishak, nie zdołał jednak oddać czystego strzału.
W 29. minucie natomiast do Lecha uśmiechnęło się szczęście. W pole karne Legii dośrodkował Hiszpan Dani Ramirez, a piłkę do własnej siatki skierował Chorwat Josip Juranovic.
Trener Legii Czesław Michniewicz wykazał się intuicją, jeśli chodzi o zmiany. Na drugą połowę wpuścił Portugalczyka Rafaela Lopesa, a w 59. minucie debiutanta Kacpra Skibickiego.
To właśnie 19-latek poderwał "Wojskowych" do walki. Gospodarze największe zagrożenie stwarzali po prawej stronie boiska, gdzie grał Paweł Wszołek: i właśnie po jego dośrodkowaniu świetnym uderzeniem popisał się Skibicki, doprowadzając do remisu.
Zwycięstwo Legia zapewniła sobie w doliczonym przez sędziego czasie gry. Tym razem w pole karne Lecha dośrodkował Serb Filip Mladenovic, a kompletnie niepilnowany Lopes trafił z pięciu metrów głową.
Po golu sędzia Szymon Marciniak nie wznawiał już gry.
Mistrzowie Polski mieli jeszcze jednego bohatera. Między 75. a 85. minutą trzema bardzo dobrymi interwencjami popisał się Artur Boruc. 40-letni bramkarz zatrzymał strzał z rzutu wolnego Jakuba Modera i uderzenie Michała Skórasia oraz instynktownie odbił piłkę po główce Ishaka z bliskiej odległości.
Dzięki zwycięstwu Legia awansowała na drugie miejsce w tabeli: obecnie traci tylko punkt do lidera - Rakowa Częstochowa, który w późniejszym meczu zremisował z Wisłą Kraków 0:0.
Lech natomiast, który zbiera sporo pochwał za grę w Lidze Europy, na krajowym podwórku radzi sobie bardzo przeciętnie. Obecnie, mając jeden zaległy mecz, zajmuje w tabeli dopiero 12. miejsce z dorobkiem 9 punktów.
Czesław Michniewicz, trener Legii: "W przerwie powiedzieliśmy sobie, że mecz nie może się tak skończyć i że stać nas na lepszą grę. Wiedzieliśmy o tym, że jeżeli będziemy dyktować tempo, to w którymś momencie pojawią się sytuacje. I tak też się stało. Było kilka naprawdę dobrych momentów. Oczywiście, były też słabsze chwile, nad którymi musimy wspólnie popracować.
Był to bardzo trudny mecz i wygraliśmy w szczęśliwych okolicznościach. Jeżeli strzelasz gola w ostatniej akcji, to zawsze jest to szczęśliwe zwycięstwo. Biorąc pod uwagę, jak doszliśmy do tej wygranej, poprzez wszystkie problemy, które nas dręczyły, cieszę się podwójnie".
Dariusz Żuraw, trener Lecha: "Chyba nic mądrego nie powiem, kiedy przegraliśmy spotkanie po ostatniej akcji. Mecz był, wydaje mi się, wyrównany. Momentami przeważała Legia, a momentami my. Natomiast kolejny raz w ekstraklasie przy straconych bramkach zachowaliśmy się bardzo naiwnie. Oglądając ostatnią sytuację, powiedziałbym, że nawet frajersko. To tyle. Przed nami dużo pracy".