Bezbramkowym remisem zakończył się pojedynek Lecha Poznań i Legii Warszawa w 24. kolejce Ekstraklasy. Ligowy klasyk mocno rozczarował. Lechici, prowadzeni przez tymczasowego trenera Janusza Górę, przerwali serię sześciu zwycięstw Legii, ale remis nie mógł ich zadowolić. Legioniści, którzy w ostatnich meczach imponowali skutecznością, w stolicy Wielkopolski w ataku zagrali mało kreatywnie.
W minionym tygodniu po kolejnej serii słabych spotkań z pracą w Lechu pożegnał się Dariusz Żuraw. Jego następcą został Maciej Skorża, który sześć lat temu doprowadził "Kolejorza" do mistrzostwa kraju. Szkoleniowiec zacznie pełnić obowiązki od poniedziałku, w spotkaniu z Legią grę Lecha obserwował z trybun.
Rolę "trenera na jeden mecz" przejął dotychczasowy asystent Żurawia Janusz Góra, który trochę zaskoczył wyjściowym ustawieniem. Desygnował na boisko trójkę środkowych obrońców, a niespodzianką było pojawienie się w podstawowej "jedenastce" Gruzina Niki Kwekweskiriego.
Szkoleniowiec Legii Czesław Michniewicz nie eksperymentował ze składem ani ustawieniem: przeciwko poznaniakom postawił na piłkarzy, którzy w poprzednim spotkaniu zapewnili drużynie wygraną z Pogonią Szczecin (4:2).
W pierwszych minutach meczu z boiska wiało nudą, oba zespoły wolno rozgrywały akcje, a ciekawych sytuacji było jak na lekarstwo.
Początkowo większą ochotę do gry zdawali się przejawiać lechici, ale też nie stwarzali większego zagrożenia pod bramką Artura Boruca. Dwukrotnie strzelał Mikael Ishak: najpierw zbyt słabo, by zaskoczyć bramkarza rywali, później mocno niecelnie. Z dystansu szukał szansy Lubomir Satka, posłał jednak piłkę metr nad poprzeczką.
Legioniści przebudzili się w ostatnim kwadransie pierwszej odsłony. Świetną piłkę z głębi pola otrzymał Luquinhas, który zagrał wzdłuż pola karnego do Thomasa Pekharta, ale lider klasyfikacji strzelców o ułamek sekundy spóźnił się do podania. Chwilę później Czech zainicjował akcję lewą stroną, zagrał w pole karne, ale Filip Mladenović nie trafił w piłkę. Ta wpadła jeszcze pod nogi Luquinhasa, lecz pomocnik również skiksował.
Po zmianie stron Lech odważniej zaatakował i Boruc miał więcej pracy.
Po precyzyjnym dośrodkowaniu Pedro Tiby Ishak powinien otworzyć wynik, ale główkował w środek bramki. Kilka minut później Dani Ramirez dograł do Jakuba Kamińskiego, ale Boruc wybiegł za pola karne i ubiegł pomocnika gospodarzy. Groźnie strzelał też zza pola karnego Ramirez, lecz doświadczony golkiper Legii wybił na rzut rożny.
Warszawianie nie kwapili się do bardziej zdecydowanych ataków i momentami sprawiali wrażenie zadowolonych z remisu. Wystarczyło jednak, by przyspieszyli tempo rozgrywania akcji, i pod bramką Mickeya van der Harta robiło się gorąco.
Po podaniu Mladenovicia Pekhart uprzedził Bartosza Salamona i trafił do siatki: na szczęście dla gospodarzy jednak strzelał z pozycji spalonej.
Również w ostatnich fragmentach meczu niewiele się działo, trenerzy nie próbowali nawet dokonywać w składach roszad, by zmienić obraz gry.
Podział punktów był sprawiedliwy, ale też był to jeden z najsłabszych pojedynków Lecha z Legią w ostatnich latach.