Tomasz Adamek pokonał na punkty (114:114, 115:113, 117:111) Amerykanina Chrisa Arreolę. Pojedynek w kalifornijskim Ontario był dla polskiego pięściarza trzecim w wadze ciężkiej. Zwycięstwo otwiera "Góralowi" drogę do walki o mistrzostwo świata jednej z czterech największych organizacji.
Pojedynek z "Nocnym koszmarem", jak nazywany jest Arreolą, miał dać odpowiedź, czy Adamek, były mistrz świata w kategoriach półciężkiej i junior ciężkiej, jest w stanie wygrywać z pięściarzami ważącymi po 110 kg i więcej, i tym samym boksować o pas czempiona w królewskiej wadze. Dla Tomka będzie to pierwszy wielki sprawdzian w kategorii ciężkiej - zapowiadał Dariusz Michalczewski.
"Góral" nie ustrzegł się błędów, miał chwile kryzysu, kiedy ważący 113 kilogramów Arreola (Adamek był lżejszy o 15 kg) zrywał się do szaleńczego ataku. Polak jednak zaliczył test i z pewnością w niedalekim czasie czeka go bój z Brytyjczykiem Davidem Haye'em (posiadacz tytułu federacji WBA) lub - co jest mniej prawdopodobne - z którymś z ukraińskich braci Kliczko: Władimirem lub Witalijem (29 maja rywalizuje z Albertem Sosnowskim).
Walka w Ontario prowadzona była w bardzo szybkim tempie, zupełnie jakby nie była rozgrywana w wadze ciężkiej. Arreola dążył do ringowej wojny, co rusz zachęcając Adamka gestami i słowami. Polski zawodnik nie dał się sprowokować, konsekwentnie realizował swą taktykę polegającą na trzymaniu rywala na dystans, zadawaniu długich ciosów prostych i odchodzeniu po nich na boki.
"Góral" z podżywieckich Gilowic (od 1,5 roku mieszka i trenuje w USA) przewyższał przeciwnika szybkością, świetnie schodził z linii ciosu, a kiedy było trzeba, to klinczował. Ma technikę, umiejętności, ale brakuje mu argumentu w postaci silnego ciosu - mówił komentujący walkę dwukrotny mistrz olimpijski Jerzy Kulej.
W niższych wagach atutem polskiego boksera było silne uderzenie. Na Arreoli ciosy Adamka nie robiły większego wrażenia, choć pojedynek kończył z mocno zapuchniętym lewym okiem, kontuzją ręki i nosa. Znacznie mniej śladów ringowej bitwy było na twarzy medalisty amatorskich mistrzostw Europy.
W narożniku Tomasza Adamka tym razem zabrakło Andrzeja Gmitruka (przerwali współpracę ze względu na kłopoty zdrowotne szkoleniowca), a sekundowali mu Roger Bloodworth i Ronnie Shields. Od początku współpracy Amerykanie mocno postawili na doskonalenie Polaka w defensywie. W dzisiejszej walce Adamek przyjął trochę mocnych ciosów, ale trudno liczyć, że w ciągu 36 minut starcia wyłapie na gardę lub uniknie wszystkich uderzeń. W trudnych momentach sprytnie i z kocią zwinnością uciekał spod topora Arreoli, który w dziesiątej rundzie wręcz biegł, aby go znokautować.
Prawie 100 ciosów więcej wyprowadził Adamek w walce z Arreolą. Jak wyliczyli statystycy ze Stanów Zjednoczonych, "Góral" miał 631 uderzeń, z których 197 doszło celu (31 procent). Arreola zadał 532 ciosy, ale skutecznych było 127 (24 procent).
Również pod względem mocnych ciosów (power shots) lepszy był polski pięściarz - 309/128, przy 213/67 rywala.
Wcześniej na ringu w Ontario meksykański bokser Alfredo Angulo obronił tytuł tymczasowego mistrza świata organizacji WBO w wadze junior średniej. Przez techniczny nokaut pokonał w 11. rundzie Kolumbijczyka Joela Julio.
Tym samym 28-letni Angulo odniósł 18. zwycięstwo w profesjonalnej karierze. Dotychczas przegrał tylko raz. Trzy lata młodszy Julio legitymuje się rekordem 35-4.