Na terenie Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie stanął dziś szpital polowy. Do namiotów medycznych trafiały ofiary wojenne, które transportowane były karetkami oraz prywatnymi samochodami. Wykorzystywano także śmigłowiec LPR. Wszystko to w ramach ćwiczeń na wypadek dużego napływu ofiar z Ukrainy.
Jak informuje dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski, w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę, służby ratunkowe muszą być przygotowane na wszystkie możliwe scenariusze.
Założenie tego ćwiczenia było takie, że w przypadku napływu dużej liczby osób poszkodowanych, rannych, powstaje punkt na granicy, do którego trafiają pacjenci, którzy są triażowani, czyli jest ocena ich stanu zdrowia, życia, zabezpieczenie podstawowych czynności życiowych, zabezpieczenie ran. Następnie będą relokowani do ośrodków, które mogą już - na bardziej zaawansowanym poziomie - udzielić im pomocy - podkreśla Robert Gałązkowski.
W ramach ćwiczeń, do szpitala polowego trafiały osoby w różnym stanie.
Po to, żeby nasz zespół miał przygotowanie w szerokim wachlarzu. My się nie spodziewamy - daj Boże, żeby nigdy do tego nie doszło - że to będą pacjenci, którzy wymagają natychmiastowej operacji. To będą raczej pacjenci ewakuowani z linii frontu i przewożeni do dalszego leczenia. To są pacjenci często "żółci", u których stan może się pogorszyć i mogą przejść w fazę "czerwoną", czyli bezpośredniego zagrożenia życia. Musimy być przygotowani na każdy scenariusz. Jedyne założenie, które jest - nie przyjmujemy tu w ogóle pacjentów "zielonych" - dodaje.
Dyrektor podkreśla, że od momentu wydania decyzji, w zależności, który punkt na granicy zostanie wskazany, przygotowanie szpitala polowego zajmuje od 4 do 6 godzin.
Ten szpital polowy jest przygotowany stacjonarnie na 20 stanowisk, w tym z podziałem na stanowiska zabiegowe, stanowiska intensywnej terapii. Natomiast proszę pamiętać, że to nie będą pacjenci, którzy będą tu leżeć. To będą pacjenci, którzy będą tu trafiać. Oni będą zaopatrzeni. Czas na pacjenta to będzie pół godziny, do godziny i jeżeli jego stan będzie pozwalał, będzie na tyle ustabilizowany, natychmiastowa relokacja do innych ośrodków, z użyciem śmigłowców, karetek, śmigłowców wojskowych - zaznaczył.
Wojewoda małopolski Łukasz Kmita podkreślił, że takie ćwiczenia są potrzebne.
Wobec sytuacji na Ukrainie jesteśmy gotowi na różne scenariusze, licząc się z tym, że będą one wymagały także ponadstandardowych rozwiązań. Dwudniowe ćwiczenia, które w czwartek i piątek miały miejsce w Krakowie, są nie tylko sprawdzianem dla sprzętu, ale także - jak wszystkie ćwiczenia - stanowią bardzo cenną lekcję dla wszystkich służb. Jeśli zajdzie konieczność pomocy dużej grupie rannych, być może zostanie uruchomiony szpital polowy - mówił Łukasz Kmita.
W ćwiczeniach wzięła udział m.in. straż graniczna, straż pożarna i lotnicze pogotowie ratunkowe.