W niemieckim szpitalu zmarła 13. ofiara wypadku polskiego autobusu pod Berlinem. Stan 16 rannych osób wciąż jest ciężki, kilka z nich walczy o życie. Autokar został zepchnięty przez osobowego mercedesa. Kierowca autobusu, chcąc uniknąć kolizji, uderzył w filar wiaduktu na autostradzie.
37-letnia kobieta, która prowadziła mercedesa, chciała włączyć się do ruchu i wtedy doszło do katastrofy. Kierowca polskiego autokaru, który jechał z Hiszpanii, chciał ominąć mercedesa, ale zupełnie wypadł z drogi i uderzył w filar autostradowego wiaduktu. Niestety, to miało tragiczne skutki. Ofiary śmiertelne, ranne, niektóre nadal walczą o życie. W sumie w autobusie i samochodzie było ponad 50 osób. Tych, którzy nie ucierpieli zabraliśmy do naszej komendy - powiedział korespondentowi RMF FM komendant brandenburskiej policji.
6 helikopterów, ponad 300 strażaków, policjantów, 15 osób z grupy wsparcia dla ludzi, którzy przeżyli katastrofę - ta pomoc była na miejscu już kilka minut po zderzeniu. Kilkadziesiąt osób wieczorem usuwało wrak autobusu.
Prawdopodobnie jeszcze w nocy z niedzieli na poniedziałek do Polski przyjedzie pierwszy autobus z najlżej rannymi w wypadku. Do ich transportu wcześniej przygotowano wojskowy samolot CASA, według nieoficjalnych informacji poszkodowani nie chcieli jednak wracać do kraju samolotem.
Premier Donald Tusk spotkał się z trojgiem lżej rannych, którzy trafili do szpitala Hedwigshoehe w berlińskiej dzielnicy Gruenau. Premier podziękował wszystkim służbom zaangażowanym w akcję ratowniczą i opiekę nad poszkodowanymi. Jak dodał, osoby, które odwiedził, bardzo wysoko oceniły opiekę lekarską, jaką im zapewniono.
Tusk powiedział, że polskie władze i służby dyplomatyczne udzielą poszkodowanym i krewnym ofiar wszelkiej pomocy. Chcemy zadbać, by wszyscy mieli poczucie bezpieczeństwa - dodał.
Przed ratuszem w Złocieńcu, skąd pochodziła więszośc uczestników tragicznej wycieczki, zebrało się kilkadziesiąt osób, które z niepokojem wyczekują jakichkolwiek pewnych informacji na temat ofiar i osób poszkodowanych. To, co do nich dociera, nie jest w żaden sposób potwierdzone. Nie wiedzą, kto jest ranny, kto zginął, czy i kiedy przyjedzie autokar z Niemiec z ocalałymi w wypadku i czy ktokolwiek w tym autokarze będzie. Nie mamy żadnych informacji. Ja nie wiem, co to za polityka. Nikt się nie interesuje tym, tylko obiecują, że lista będzie ogłoszona. (...) Co to za robota. Ludzi się robi w balona, trzyma się w nerwach - mówił reporterowi RMF FM mężczyzna, który przed ratuszem czeka na jakieś informacje.
W samym ratuszu wprost urywają się telefony. Niestety, stuprocentowo pewna nie jest nawet lista pasażerów autokaru. Wszystkim pozostaje tylko czekanie i modlitwa w pobliskim kościele, który ma być otwarty tak długo, jak będzie potrzeba.