Do 13 wzrosła liczba ofiar wypadku polskiego autokaru w Niemczech. Trzynasta osoba zmarła w berlińskim szpitalu w wyniku obrażeń. 16 osób jest ciężko rannych. Siedmiu pasażerów wyszło z wypadku bez fizycznych obrażeń. Autokar uderzył w filar wiaduktu po kolizji z samochodem osobowym, który wpadł w poślizg i zderzył się z nim.
Na miejscu jest bardzo dużo osób, stoi przynajmniej 40 samochodów strażackich, stoją samochody policyjne. Rozstawione są specjalne namioty, w których lekarze udzielają pomocy poszkodowanym. Mniej poszkodowane osoby są pod opieką psychologów. Trwa akcja ratunkowa, cały czas pada deszcz. Służby cały czas sprzątają miejsce zdarzenia, dlatego, że na kilkudziesięciu metrach porozrzucane są bagaże i części autobusu.
W akcji biorą udział co najmniej 3 helikoptery lotniczego pogotowia ratunkowego i 250 ratowników. Koło Berlina są liczne objazdy, są ogromne, kilometrowe korki, które będą jeszcze długo rozładowywane.
Do zdarzenia doszło na największym węźle autostradowym na południe od Berlina. Według agencji dpa, powołującej się na rzecznika policji, do katastrofy doszło, gdy kobieta prowadząca wiśniowy samochód osobowy z berlińską rejestracją straciła panowanie nad kierownicą i uderzyła w autobus. Kierowca autobusu również stracił wtedy kontrolę nad pojazdem i wpadł na filar wiaduktu. Wiadomo, że do wypadku doszło w deszczu, ale na razie nikt nie wypowiada się na temat dokładnej przyczyny. Ten autokar nie był nowy, ale był sprawny technicznie. Był w bardzo dobrym stanie - powiedział właściel autokaru Tomasz Sochacki.
W autokarze było 46 pasażerów, głównie młodzież, a także pilot i 2 kierowców. Pasażerowie wracali z dziewięciodniowej wycieczki do Katalonii. Większość z nich to pracownicy nadleśnictwa w Złocieńcu oraz ich rodziny.
Policja nie potwierdza doniesień mediów, jakoby autobusem jechała młodzież. Wśród pasażerów byli przedstawiciele "wszystkich pokoleń". Rzecznik policji powiedział po południu, że tożsamości ofiar śmiertelnych jeszcze nie ustalono. Nieco później policja poinformowała, że autobusem jechali wyłącznie Polacy.
Najciężej ranne osoby trafiły do szpitali. W Krakowie do lotu do Niemiec przygotowywany jest wojskowy samolot transportowy CASA. Miałby on zabrać do Polski poszkodowanych w wypadku - oczywiście tych, na których transport zgodzą się lekarze. W tej chwili uzgadniana jest trasa przelotu. Decyzja czy i o której godzinie samolot wystartuje do niemiec ma zapaść w ciągu najbliższych dwóch godzin. Zdecydują o tym premier i minister zdrowia.
W drodze do Berlina jest też autokar, który zabierze do Polski osoby najlżej ranne.
Dwie osoby ranne w wypadku będą natychmiast operowane - poinformował doktor Gerrit Matthes z berlińskiego szpitala urazowego. Przebywa w nim trzech mężczyzn i dwie kobiety. Osoby wymagające operacji doznały złamań kości. Jedna z hospitalizowanych tam osób ma ciężkie obrażenia, a dwie lżejsze, lecz - jak powiedział lekarz - muszą pozostać w szpitalu.
Cztery lżej ranne osoby przebywają w szpitalu w mieście Koenigs Wusterhausen, a jedna w klinice DRK w berlińskiej dzielnicy Koepenick.
Śledztwo w sprawie wypadku autokaru wszczęła już prokuratura rejonowa w Stargardzie Szczecińskim. To na jej terenie działa firma przewozowa, do której należy autokar. Jutro śledztwo ma przejąć Prokuratura Okręgowa w Szczecinie.
Pierwszą informację o tym tragicznym zdarzeniu otrzymaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.