Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew zasugerował w piątek, że państwa członkowskie NATO, które udzielają pomocy militarnej Ukrainie, mogą być uzasadnionymi celami wojskowymi Rosji. Wymienił przy tym szereg instytucji i obiektów, które - jego zdaniem - wpisują się w definicję takich celów.
W obszernym wpisie w serwisie Telegram wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew odniósł się do kwestii, czy dostarczanie Ukrainie broni przez państwa członkowskie NATO może być postrzegane jako atak na jego kraj.
"Dzisiaj podstawowe pytanie brzmi, czy wojnę hybrydową, de facto wypowiedzianą naszemu krajowi przez NATO, można uznać za wejście Sojuszu w wojnę z Rosją? Czy dostawę dużej ilości uzbrojenia można traktować jako atak na Rosję?" - zaczął były prezydent.
"Przywódcy państw członkowskich NATO krzyczą jednym głosem, że ich kraje i cały Sojusz nie są w stanie wojny z Rosją" - kontynuował Miedwiediew. "Jednak wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że tak nie jest" - stwierdził.
Zauważył, że w związku z tym pojawia się pytanie, czy członkowie NATO są uzasadnionymi celami wojskowymi.
"Zgodnie z określonymi zasadami prowadzenia wojny, siły zbrojne innych krajów, które oficjalne przystąpiły do wojny i są sojusznikami wrogiego kraju, oraz obiekty znajdujące się na ich terytorium, są uważane za uzasadnione cele wojskowe" - napisał na Telegramie były premier Rosji.
Miedwiediew przekazał, że inne uzasadnione cele wojskowe obejmują przywództwo wojskowo-polityczne wrogiego kraju i wszelkie oddziały, które nie zostały oficjalnie wycofane z jego sił zbrojnych.
Stwierdził ponadto, że do wspomnianych celów zalicza się również wszelki sprzęt wojskowy wrogiego kraju, obiekty związane z infrastrukturą wojskową i cywilną, która umożliwia osiąganie celów wojskowych (mosty, drogi, obiekty energetyczne i inne).
Dmitrij Miedwiediew to jeden z najbardziej aktywnych członków rosyjskiej administracji. Od pierwszego dnia inwazji nie przebiera w słowach, grożąc i krytykując każdego, kto uderza w "specjalną operację wojskową" (tak Rosjanie określają inwazję na Ukrainę - przyp. red.).
10 października Służba Bezpieczeństwa Ukrainy rozesłała list gończy za Miedwiediewem. Polityk jest oskarżany o "zamach na integralność terytorialną i nietykalność Ukrainy, dokonany przez przedstawiciela władz". Miedwiediew wzywał m.in. do "unicestwienia" Ukrainy oraz groził zastosowaniem broni jądrowej.
Na liście poszukiwanych jest również rzeczniczka rosyjskiego resortu dyplomacji Maria Zacharowa.
Kreml wielokrotnie oskarżał państwa członkowskie NATO o angażowanie się w konflikt poprzez przekazywanie Ukrainie sprzętu wojskowego, szkolenie ukraińskich żołnierzy i pomoc wywiadowczą.
W listopadzie sekretarz stanu USA Antony Blinken poinformował, że od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę, co miało miejsce 24 lutego, Stany Zjednoczone wraz ze swoimi sojusznikami z NATO przekazały Ukrainie pomoc wojskową o wartości 40 miliardów dolarów.
We wtorek CNN poinformowała, że administracja prezydenta USA Joe Bidena finalizuje plan przekazania Ukrainie systemów obrony przeciwrakietowej Patriot. Doniesienia następnego dnia skomentowała ambasada Rosji w Waszyngtonie, która w opublikowanym oświadczeniu napisała, że ewentualne przekazanie Ukrainie Patriotów "doprowadziłoby do nieprzewidywalnych konsekwencji i zagroziłoby światowemu bezpieczeństwu".
Na te słowa w czwartek odpowiedział rzecznik prasowy Departamentu Obrony USA Patrick Ryder. Stany Zjednoczone nie pozwolą, by rosyjskie komentarze dyktowały pomoc w zakresie bezpieczeństwa, jaką administracja prezydenta Joe Bidena zapewnia Ukrainie - powiedział.
W piątek do sprawy odniósł się John Kirby, rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Zapowiedział też, że w następnym pakiecie pomocy wojskowej znajdzie się uzbrojenie z zakresu obrony powietrznej. Choć można sądzić, że będą to rzeczone Patrioty, to Kirby odmówił potwierdzenia doniesień mediów.